Tak właśnie jest. Już to rozumiem. Już to odkryłem.
Człowiek, mimo zwycięstw odnoszonych w Chrystusie, wciąż nosi w swym sercu pęknięcie, które Biblia nazywa jecer hara, czyli skłonnością do złego.
W Niepokalanym Sercu Matki znajdują się sprawy Jej Syna, jak również sprawy wielu synów i córek Kościoła.
Cel nigdy nie uświęca środków.
Człowiek, który „zatwardza” swoje serce, jest zamknięty na „nowe powiewy Ducha”.
Prawdziwie kochać mogę tylko Jego miłością. A będzie to możliwe, gdy pozwolę Mu działać i zgodzę się na to, by to On przemieniał mnie według swojej woli
Kiedy medytujemy, odwracamy naszą uwagę od wszelkiej iluzji, wyobrażeń, lęku i zwracamy ją na Boga.
Z popełnionych w młodości głupstw nie tylko zdamy rachunek przed Bogiem, ale często konsekwencje tych uczynków będą za nami szły już do końca życia. Ta świadomość może przygnębić, może przerazić.
Boję się kochać, bo miłość wiąże się z rozdarciem serca: wejściem w przestrzeń bezbronności i całkowitego bycia dla drugiego człowieka.
Człowiek może dojść za życia do takiej zatwardziałości serca, że nawet stając przed Bogiem nie będzie w stanie wykrzesać z siebie żalu.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.