W parafii pw. Ducha Świętego w Zielonej Górze w każdą środę wieczorem czytają Pismo Święte.
Te słowa ciągle wywołują na mojej twarzy uśmiech. Bo przypominają lekkomyślną młodość. „I przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie".
Garść uwag do czytań na V niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
„Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?” No pewnie. Nawet ich rozumiem.
Nakręcony w 1996 roku dwuczęściowy film w reżyserii Nicolasa Roega uchodzić może za wzorcowe kino biblijne.
Żebym się choć jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Ocal moją córkę – woła zrozpaczony Jair. I tak się stało.
Żeby krzyczeć nie trzeba być opętanym. Czasem po prostu strasznie boli. I nie pomaga żaden przeciwbólowy środek, bo boli dusza.
Drugi z biblijnych opisów stworzenia świata i człowieka, w istocie starszy niż ten zapisany w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju, maluje obraz Boga, który lepi człowieka „z prochu ziemi”.
Chyba nie tylko prorok nie jest doceniany wśród swoich. Często nie dostrzegamy też zwykłych, ale wartościowych ludzi.
Nie da się wejść do Królestwa, jeśli człowiek nie stanie się dzieckiem. Jeśli nie przyjmie Boga takim, jakim jest, zamiast Go poprawiać i pouczać.