Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Garść uwag do czytań na pierwszą niedzielę Adwentu roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Uroczystość Chrystusa Króla skierowała nasze myśli ku dniu Sądu Ostatecznego. Adwent to początek nowego roku liturgicznego, ale klimat rozmyślań wcale się nie zmienia. Przecież to czas oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa. Dopiero z czasem, od 17 grudnia, zaczyna się przeradzać we wspominanie pierwszego Jego przyjścia na świat, w Betlejem. Ale póki co liturgia trzyma nas w nastroju oczekiwania na przyjście Jezusa na końcu czasów...
I w tym też klimacie utrzymują nas czytania pierwszej niedzieli Adwentu. Znajdujemy w nich przypomnienie: Chrystus powróci.
Hmm... To brzmi jakoś za słabo. „Chrystus powróci” można powiedzieć z nostalgią, że kiedyś tam, w dalekiej przyszłości i wzruszyć ramionami. Czytania tej niedzieli pokazują to wydarzenie może nie jako coś, co ma wydarzyć się niebawem, ale na pewno coś, ma realny wpływ na tu i teraz chrześcijanina; co każe mu na całe życie patrzyć przez pryzmat tej pewności, że to już, że być może dziś, jutro, albo pojutrze. Chrystus to ἐρχόμενος; ten, który przychodzi. W swoim słowie, w liturgii, w drugim człowieku. Ale też ciągle nadchodzi. I choćby nie wiadomo kiedy miał nastąpić dzień sądu, dla nas ciągle jest tuż tuż, prawie w drzwiach...
1. Kontekst pierwszego czytania Iz 63,16b-17. 19b; 64, 3-7
Pierwsze czytanie tej niedzieli pochodzi z Księgi proroka Izajasza. Jako że jest to końcówka tej księgi, powinniśmy właściwie mówić o TritoIzajaszu, nieznanym z imienia autorze, który w duchu swojego mistrza uzupełnił jego dzieło. Bo kontekst historyczny tej części księgi wskazuje na czasy niewoli babilońskiej. A sam Izajasz działał znacznie wcześniej, jeszcze w czasie istnienia państwa judzkiego (południowej części dawnego państwa Dawida), a upadku państwa izraelskiego (północnej części dawnego państwa Dawida) pod ciosami Asyrii.
Tekst czytania odnosi się więc do czasów niewoli babilońskiej. A właściwie jej końcówki, początku czasów perskich, kiedy wszystko już zdawało się wskazywać, że wkrótce co złe się skończy, a Bóg przywróci swojemu narodowi pomyślność. Jest to fragment stopniowo przeradzającej się w modlitwę refleksji proroka nad historią Izraela. Żeby nie cytować tu całości krótko wyjaśnijmy: autor przypomina w niej Bożą opiekę nad Ludem Wybranym w czasach jego wyjścia z Egiptu. Wtedy Bóg dla Izraela działał wielkie rzeczy, dokonał wielu znaków i cudów. Teraz prorok oczekuje podobnej interwencji. I prosi, by stało się to jak najszybciej. Jest więc to modlitwa człowieka, który jakby stoi na progu: spełnianie Bożych obietnic jeszcze się nie zaczęło, ale gołym okiem widać, że wkrótce zacznie. Trochę tak jak może być ze śniegiem: jeszcze nie zaczął padać, ale widać, że zaraz się zacznie, a w powietrzu wirują już pierwsze płatki.
Przytoczmy całą tę refleksjo-modlitwę pomijając tylko ową część wspomnieniową. Jak zwykle, samo czytanie pogrubiona czcionką.
Spojrzyj z nieba i patrz z Twej stolicy,
świętej i wspaniałej!
Gdzie Twoja zazdrosna miłość i Twoja potęga?
Gdzie poruszenie Twych uczuć?
Miłosierdzia Twego nie powstrzymuj, proszę:
Boś Ty naszym Ojcem!
Zaiste, nie poznaje nas Abraham,
Izrael nas nie uznaje;
Tyś, Panie, naszym Ojcem,
"Odkupiciel nasz" to Twoje imię odwieczne.
Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić
z dala od Twoich dróg,
tak iż serce nasze staje się nieczułe
na bojaźń przed Tobą?
Odmień się przez wzgląd na Twoje sługi
i na pokolenia Twojego dziedzictwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |