Garść uwag do czytań na XXII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Prawda, że tak dużo lepiej się czyta wywód św. Jakuba? To może po kolei...
- Rozpoczyna go brzmiące bardzo teoretycznie wskazanie na temat niezmienności Boga. Tyle że słowa te padają w kontekście źródła pokusy. Nie jest nim Bóg – pisze św. Jakub (oj, to nasze opaczne rozumienie „i nie wódź nas na pokuszenie”) i wyjaśnia, że Bóg jest niezmienny. Skoro jest dobry, nie może za chwilę okazać się zły kusząc nas do złego.
Przy okazji dowiadujemy się, że zdaniem Jakuba każde dobro pochodzi od Boga i że największym dobrem, jakie od Niego otrzymaliśmy było „zrodzenie nas przez słowo prawdy”, przez co staliśmy się „pierwocinami Jego stworzeń”. To „słowo prawdy” to Ewangelia. Bóg zrodził nas przez Ewangelię. I nie stoi to w sprzeczności z naszym rozumieniem chrztu jako zrodzeniem nas do nowego życia, bo przecież nakaz udzielania chrztu jest częścią Ewangelii. Trudniej chyba z tymi „pierwocinami”.... Nie tylko Jakub zresztą tak w Nowym Testamencie chrześcijan nazywa. O co chodzi?
Chyba o to, że chrześcijanie do których pisze Jakub są pierwszymi stworzonymi na nowo. Po nich będą następni. Na przykład my. Rodzi się tu pytanie, na ile stare stworzenie okaże się kiedyś też odnowione, tak jak owe pierwociny. Czyli na ile nowym stanie się każdy człowiek i cały świat, ale nie chciałbym tego tematu tutaj rozwijać....
- Wskazanie, by w duchu łagodności przyjąć zaszczepione w nas słowo Boże, które ma moc nas zbawić (nasze dusze – pisze św. Jakub)... To zdanie wyrwane z kontekstu jest zupełnie niejasne. No bo co znaczy być łagodnym? Taki np. łagodny pies potrafi pogryźć, a łagodny mały kociaczek potrafi nieźle podrapać. Jaki powinien więc być łagodny chrześcijanin? Na szczęście święty Jakub to sprecyzował: ma chętnie słuchać, niechętnie się odzywać, a przede wszystkim powinien być nieskory do gniewu. Już jaśniej prawda? Andrzej Macura za dużo gada (pisze) i pewnie za mało słucha. Bardzo za to stara się powściągać swój gniew, co jako z urodzenia cholerykowi nie przychodzi mu łatwo. Ale się stara, bo pamięta, że „gniew (...) męża nie wykonuje sprawiedliwości Bożej”. Jeśli jednak ktoś uważa, że czasy mamy takie, iż trzeba się czasem unieść gniewem w słusznej sprawie, to trzeba przypomnieć: święty Jakub (i nie tylko on) pisał o potrzebie łagodności, nie o zaletach świętego gniewu. Unoszenie się i przywalaniem ludziom z grubej rury chrześcijaninowi nie uchodzi. Niezależnie od tego, jakie literki wypisuje sobie przed nazwiskiem.
- Wprowadzajcie słowo w czyn... Straszne wyzwanie, prawda? Tak nam wygodnie w tym co jest, a tu być może trzeba by było od teoretyzowania o Ewangelii przejść do praktyki? Nie chodzi o dekalog. To zupełne minimum, Stary Testament. Ale np. tak wziąć i zacząć wprowadzać w życie Jezusowe Kazanie na górze, od ośmiu błogosławieństw zaczynając. Jezus głosił swoje nauki dwa tysiące lat temu, ale wprowadzenie ich w życie jeszcze dziś pachnie rewolucją.... Przesada? No nie! Jakub pisze, że tylko wprowadzający słowo Boże w życie otrzymają błogosławieństwo...
- Religijność czysta i bez skazy... Według świętego Jakuba polega na pomocy potrzebującym i nie pozwalaniu na to, by to „świat”, nie Ewangelia kierowały naszym postępowaniem. Pierwsze jasne. A drugie? Moment wcześniej Jakub napisał o powściąganiu języka. Jako że wspomniałem już o tym pisząc o gniewie, nie będę się powtarzał....
Co z nauk Jakuba w kontekście pozostałych czytań wydaje się najważniejsze? Zachęta do wprowadzania słowa w czyn. Do tego samego wzywał przecież Mojżesz... I za chwilę podobne wezwanie usłyszymy z ust Jezusa.