Kościół ma czynić słowo Boże zrozumiałym w różnych czasach, językach i kulturach. Bóg obdarowuje swój Kościół czymś lepszym niż choćby najdoskonalsze prawodawstwo.
Daje mu Ducha Jezusowego, Osobę, która sprawia, że każdy uczeń Chrystusa jest w stanie wyrazić na zewnątrz swą wewnętrzną, paschalną przemianę. Polega ona na zniszczeniu śmierci oraz wydobyciu się z tyranii zła i egoizmu. Skutkiem tego chrześcijanie mogą doświadczyć w sobie jako daru wyzwolonej na nowo mocy kochania. W jednej chwili stare schematy się chwieją, mury padają, drzwi się odblokowują, Duch otwiera „podwoje wiary” (Dz 14,27).
Pięknym tego wyrazem jest dar języków, którymi uczniowie Jezusa pod wpływem działania Ducha Świętego potrafią mówić. Inni ludzie „zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak tamci przemawiali w jego własnym języku”. Nie ma chyba bardziej wyrazistego sposobu pokochania drugiej osoby od nauczenia się i posłużenia się jej językiem. I nie chodzi tylko o języki narodowe.
Każdy z nas posługuje się swoistym językiem sensów, znaczeń, preferencji i gustów. Na tym tle w niejednym małżeństwie dochodzi do bolesnego „pomieszania języków”. Wszyscy mówią i pokrzykują na siebie, lecz nikt nie ma ochoty słuchać drugiej strony. Pojąć język drugiej osoby, użyć go, oznacza wejść w jej świat wartości i go uszanować. Nie dzieje się to bez gotowości ustąpienia ze swych stanowisk i racji. Miłość polega na pragnieniu dobra drugiej osoby bardziej niż własnego. Tamci ludzie, słysząc własny język, czuli się kochani przez Boga, bo widzieli, że ktoś jest gotowy zrezygnować dla nich z własnego „ja”. Tak kochać potrafi tylko Bóg. Jeśli w uczniach Chrystusa nagle pojawiła się taka postawa, oznaczało to, że Bóg w ich sercach pokonał zło i egoizm.
A ty jakim językiem mówisz? Jakim językiem przemawia dziś Kościół? Czy jest to język darmowej miłości i miłosierdzia, czułości i bezinteresowności, który odsłania obecność Boga? Czy też jest to język zarozumiałych faryzeuszy, pouczających innych? Świat tonie i dusi się w jałowym, bezprzedmiotowym gadulstwie i pouczaniu. Umiera w oczekiwaniu na język Boga. I na ludzi, którzy na nowo wyłonią się z szumu i gwałtownego uderzenia Ducha Świętego.
Veni, Sancte Spiritus!