Zadziwiające, ile kryje się w prostych wydawałoby się słowach, tych, które niby znamy doskonale… Weźmy takie choćby „wniebowstąpienie”. Oczywiście stoi za nim całe misterium wiary, chrześcijańska tradycja, biblijna mądrość wieków. Ale jest też ono tak zwyczajnie, po ludzku, znaczące: oto konkretny ktoś wykonał konkretną czynność, a jeszcze prościej: on zrobił to i to.
Brzmi w tym słowie cała moc tej decyzji, woli, wyboru. Oto zechciał – i stało się. Zdecydował – i zrobił. Sam wybrał czas, miejsce, sposób.
Jesteśmy świadkami tej właśnie mocy, tego tak znaczącego dla nas wyboru, tej potężnej woli, która wytrąciła świat z dążenia ku śmierci. Umieramy – tak, umieramy – ale On jest.
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.