Być może dlatego mamy problem z wiarą, Jezusem, Kościołem, bo umknęła nam gdzieś perspektywa wieczności. Doprowadzenie do wiary – jak mówimy – czyli chrzest potrzebny jest, by dziecko było zdrowe; Komunia święta by nie czuło się wyobcowane; ślub bo tak ładniej; pogrzeb… bo co żałobnicy robić będą przy grobie.
Trochę to przerysowane. Choć niezbyt odległe od wyłaniającego się z tak zwanej rzeczywistości obrazu wierzących, żyjących już tylko tu, a jeśli już z Nim, to w nadziei na wymierne, ziemskie korzyści. Tymczasem Jezus, nie lekceważąc ani nie minimalizując doczesności, wskazuje, że jej sens i pełnia zrozumiałe są w tej jedynej perspektywie, jaką jest życie wieczne.
Dlatego, byśmy się nie zagubili, nie utracili smaku życia, a na końcu odnaleźli się tak, gdzie będzie już pełnia życia, jednego nam potrzeba: bardziej słuchać. Nie tylko słyszeć. Przede wszystkim usłyszeć…
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.