On zaś (Paraklet, Duch Święty), gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie.
Z naszymi wysiłkami ewangelizacyjnymi bywa tak, jak z działaniami Pawła i Barnaby w Listrze, gdzie wzięto ich za Hermesa i Zeusa. Staramy się, głosimy, a w efektami różnie bywa. Często reakcją na nasze oświadczenia, że Bóg nas kocha, że Jezus jest Zbawicielem bywa pytanie: i co z tego? No właśnie. Dziś człowiekowi często wydaje się, że Bóg i Zbawiciel do niczego nie są mu potrzebni. By to zmienić trzeba czegoś więcej niż naszych słów. Trzeba, by zaingerował sam Bóg.
To sam Duch ma przekonać świat, że niewiara w Jezusa jest grzechem; że jest pchaniem się w ślepą uliczkę, w drogę bez przyszłości. To On ma przekonać świat, że Bóg w swoim Synu wyciągnął do świata pomocną rękę, by skierować nas na drogę ku życiu wiecznemu. I to On ma też przekonać świat, że zło nie ma przyszłości, bo szatan już przegrał.
To nie tak, że jesteśmy osamotnionymi straceńcami w walce ze znacznie większymi siłami zła. Wręcz przeciwnie, jesteśmy po stronie Zwycięzcy. Tyle że Jemu nie zależy na tym, by wdeptać przeciwników w ziemię, ale by uczynić z nich swoich uczniów.
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.