Oceniamy szybko, mówimy prosto z mostu. Szkoda tracić czasu. Trzeba mieć przed oczyma cel. Mamy rację, my właśnie ją mamy. Rozdzielamy kary i nagrody. Wiemy.
Ślepi, tak naprawdę jesteśmy ślepi, oszukani przez złudzenie samowystarczalności. Przywiązani do własnych opinii, tak jakby one mogły nas doprowadzić do celu, uchronić przed klęską.
…Jest coś znajomego w tej Abrahamowej historii. W zwijaniu namiotów, rozbijaniu obozu, zabieraniu z sobą towarzyszy, wędrówce. Nic to, że od lat siedzimy miejscu: bycie w drodze, cała złożoność tej sytuacji, niespełnienie wydają się być po prostu częścią ludzkiego losu. Tyle że musimy to zaakceptować. Przestać być tak pewni swego, tak zamknięci.
„Wędrował z miejsca na miejsce” – znaczy także: wiele widział, wiele doświadczył, spokorniał. Dojrzał do tego, by usuwać drzazgi z oka brata.