Mowa św. Piotra, której słuchamy w czasie liturgii Niedzieli Zmartwychwstania, wpisuje się w najdłuższą literacką jednostkę Dziejów Apostolskich.
Przez trzy najbliższe niedziele będziemy się wsłuchiwali w liturgii słowa w mowę eucharystyczną z 6 rozdziału Ewangelii św. Jana.
Choć tyle dzieł sztuki przedstawiających koniec biblijnego potopu maluje obraz tęczy, tak naprawdę wprost nie ma o niej mowy.
Gdy mowa o tym drugim, kojarzymy go dziś raczej z samym złem. Samobójca, zdrajca... Nie ma nic pozytywnego w tym człowieku?
Przyszli do chorych, aby czytać im Pismo Święte. Mowa o akcji: "A Słowo stało się ciałem i cierpiało między nami" w Nowej Soli.
Góra Moria, o której mowa dziś w pierwszym czytaniu, jest zapowiedzią góry Golgoty, na której Jezus, Syn Ojca, Baranek Boży złoży ofiarę z siebie.
Atheos - bo o tym greckim terminie mowa - pojawia się tylko raz w całym Piśmie Świętym. Co więcej, literatura apokryficzna także nie posługuje się tym terminem.
Grzeszyć można przeciw Bogu, bliźniemu czy sobie samemu. Myślą, mową, uczynkiem albo zaniedbaniem. Można dopuszczać się drobnych przewinień albo największych podłości. Ale istota grzechu zawsze pozostaje ta sama.
Zapowiedzi Jezusa z Jego mowy eschatologicznej nie są chronologią przyszłych zdarzeń. Raczej zapowiedzią tego, z czym będzie się musiało borykać każde pokolenie chrześcijan, zanim nie nastąpi powtórne przyjście Pana.
Trzeba więcej katolickich tłumaczeń Biblii na języki Indian, bo mają oni prawo poznawać w ojczystej mowie Słowo Boga, który objawia swą miłość. Tak brzmi jeden z postulatów Latynoamerykańskiego Spotkania Duszpasterstwa Tubylców.
… choć do jednego celu.
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.