Nie zaszczyty, a służba

Garść uwag do czytań na XXIX niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Odpowiedź, jaką daje pewnym siebie synom Zebedeusza trochę jednak zaskakuje. Pytanie brzmi, jakby chciał powiedzieć „nie, z całą pewnością, nie, nie wiecie co mówicie”. Tymczasem Jezus potwierdza, że Jan i Jakub mają rację. Będą, podobnie jak On sam cierpieć z powodu Ewangelii. Znamienne, że ten pierwszy, choć za wiarę prześladowany, nie umarł jednak śmiercią naturalną.  Trudno nie odkryć w tym fakcie prawdy, że dla Jezusa chrześcijanin niekoniecznie musi umrzeć, ale za swoją wierność Ewangelii tak czy siak zapłaci.

Jak rozumieć stwierdzenie Jezusa :nie do Mnie (...) należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane”. Czy nie podważa to bóstwa Jezusa? To raczej pewien zabieg stylistyczny, podobnie jak w Jego w wypowiedzi o tym, że Syn nie zna godziny końca świata. Jezus chce powiedzieć: to nie Moja sprawa, więc tym bardziej nie wasza; miejsce blisko mnie dostanie się tym, którzy mają je dostać; o to się nie martwcie. Uczniowie Jezusa, nie patrząc na to, co będzie kiedyś w królestwie Bożym, mają raczej zadbać o co innego: o to, by kierując wspólnotą Chrystusa chcieli swoim braciom służyć.

Dochodzimy w tym miejscu do sedna tego opowiadania. W Kościele bycie wielkim, bycie pierwszym, zawsze powinno wiązać się ze służbą. I nie chodzi tylko o nazwanie przewodzenia służbą. Chodzi o służbę prawdziwą. Jezus mówi wręcz o potrzebie stania się niewolnikiem. Bardzo mocne słowa. Poprzedzone zresztą wyraźnym stwierdzeniem, że chrześcijanie w kwestii rozumienia prerogatyw władzy nie mają brać wzoru z władców ziemskich; ci którzy są wielcy i pierwsi we wspólnocie nie mają nikogo uciskać ani nie mają dawać odczuć maluczkim swojej wyższości. I kończy Jezus swoją wypowiedź wskazaniem na siebie: Ja też nie przyszedłem żeby Mi służono, ale żeby służyć i dać się za was zabić. Bardzo mocne. Gdy się pomyśli, jak w czasem idealizowanym czasie średniowiecza władza kościelna miała jednocześnie ogromną, nie zawsze dobrze wykorzystywaną władzę świecką... Oj, daleko byliśmy wtedy od ideału Ewangelii. Z tej perspektywy pozbawienie władzy kościelnej równoległej władzy doczesnej jest wręcz błogosławieństwem...

Spodziewam się, że część czytelników uzna to co napisałem za jakąś nieudolną próbę zamachu na kościelną władzę. W sumie rozumiem. Bo wielu, naprawdę bardzo wielu ludzi, także w Kościele, choć doskonale zna nauczanie Chrystusa, ciągle patrzy na przewodzenie wspólnocie, bycie w niej pierwszym czy wielkim tak, jak patrzyli na sprawę Jakub i Jan. Ci dwaj synowie Zebedeusza wręcz przebierali nóżkami, żeby dochrapać się zaszczytów. I myśleli o nich nawet wtedy – jak to pokazuje kontekst Ewangelii tej niedzieli - gdy Jezus mówił im o swojej porażce i bolesnej śmierci. A inni Apostołowie? Może byli lepsi, ale oburzenie się na Jakuba i Jana raczej wskazują, że oni też spodziewali się zaszczytów. Tyle że nie zdążyli jeszcze pójść z tym do Jezusa. Reagują tak ostro, bo nagle odkryli, że ktoś mógłby ich wyprzedzić, być od nich sprytniejszy; że może jakiś honor czy stanowisko mogłoby ich wskutek zakulisowych rozgrywek ominąć. W tym kontekście wymijająca odpowiedź Jezusa na temat tego, kto będzie kiedyś siedział po Jego prawej czy lewej stronie jest wręcz kapitalna.

Dlaczego? Proszę zwrócić uwagę: Jezus odsuwa  sprawę przyznawania zaszczytów w daleką przyszłość. I jednocześnie mówi uczniom, że póki co, chcąc być wielkimi, mają się prześcigać w służbie. Nie wiem czy swoją intuicję dobrze ujmę tu w słowa... Jezus nie mówi im „nie gońcie za wielkością, nie chciejcie być pierwszymi”. Wręcz przeciwnie: starajcie się być wielcy, walczcie o to, by być pierwszymi. Ale w służbie. Nie każe im poskramiać marzeń, ale ku czemu innemu je ukierunkowuje...

Oczyma wyobraźni widzę tę przyszła scenę, kiedy Bóg zgromadzonych w niebie pyta o rozdzielenie zaszczytnych miejsc po prawej i lewej  stronie Syna. Jak Apostołowie, zaprawieni w latach służby, wskazują jeden na drugiego, a sami chętnie rezygnują z tego zaszczytu. Czy w idealnej wspólnocie nieba nie tak to powinno kiedyś wyglądać? Czy Boga nie ucieszy widok ludzi tak bardzo wyzbytych egoizmu?

Proszę zwrócić uwagę, że  wezwanie Jezusa, by szukając wielkości rywalizować w służbie to nie jest jakieś wskazanie tylko dla wybranych, dla szukających jakiejś duchowej doskonałości. To jest wezwanie skierowane do każdego chrześcijanina. To jeden z elementów tego, co składa się na drogę ucznia Jezusa. Przynajmniej wedle koncepcji Ewangelisty Marka. Lekceważenie koncepcji wielkości, pierwszeństwa rozumianych jako służby jest w gruncie rzeczy lekceważeniem nauczania Jezusa. Tak samo jak cudzołóstwa, kradzieże czy szerzenie oszczerstw...

I jeszcze jedno... Z mieszanymi uczuciami słucham nieraz, kiedy ludzie powtarzają Janową definicję „Bóg jest miłością”. Bo wiem, jak nieraz opacznie miłość jest rozumiana. Czytania tej niedzieli, z Izajasza i z Marka, a w sumie z Listu do Hebrajczyków też, pokazują  Boga konkretniej, niż poprzez nieostre pojęcie. Pokazują Jego pokorę, szczere oddanie człowiekowi, Jego zainteresowanie tymi, których świat uznałby za nieważnych... To przepiękny rys Boga. Nie wolno o nim zapominać.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama