Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Te krótkie, wypływające z treści Ewangelii rozprawki mogą pomóc czytelnikom w refleksji nad naszym chrześcijańskim esse et agere – być i działać. abp Alfons Nossol
28. Prosić jak dziecko
Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą (Mt 7, 7-11).
Jezus znowu przemówił ostro. Lubię te miejsca Ewangelii. Rozpoznaję wtedy jej Autora – człowieka z krwi i kości. Źli jesteście... – powiada. Ale przecież nie do końca jesteście źli, bo jednak umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom – dodaje. Gdy dzieci o coś proszą, gdy to coś jest potrzebne, gdy czujemy się za dzieci odpowiedzialni, gdy mimo grzeszności znamy wartość i smak dobra – obdarzamy dobrem. Ileż to zresztą niekłamanej radości potrafi sprawić. Warto widzieć w sobie i w drugim człowieku najgłębszą warstwę dobra, choćby była przysypana całymi pokładami słabości, grzechu, nawet zbrodni. Jezus dostrzegł to i o tym mówi: umiecie dawać dobre dary – choć źli jesteście. Czy zdolność dostrzegania w ludziach dobra nie powinna być szczególną cechą chrześcijanina? Dlatego jako z gruntu niechrześcijańskie oceniam praktyki dziennikarzy (zwłaszcza telewizyjnych), którzy prześcigają się w tropieniu i ukazywaniu zła. Chrześcijanin zaś – to człowiek nadziei będącej przekonaniem, że dobra unicestwić nie można.
Nadzieja może być odniesiona do Boga, ale i do człowieka. Doświadczenie uczy, że im więcej tej ludzkiej nadziei, także wiary „w człowieka” (która w istocie jest nadzieją) – tym łatwiej przychodzi lokować nadzieję w Bogu i tym wytrwalszą staje się modlitwa. Człowiek wie wtedy, że jego prośby nie są daremne – nawet jeśli spotyka się z odmową. Bo wie, że dobry Ojciec odmawiając jakiejś szczegółowej prośbie, da o wiele więcej w tym, co najpotrzebniejsze dla proszącego. A więc prosi, szuka, kołacze... A wszystko to czyni wytrwale, nawet natarczywie. Dlatego od wieków w chrześcijańskim obyczaju modlitwa błagalna zajmuje tak ważne miejsce. I to do tego stopnia, że „modlić się” często znaczy „prosić”. I nic w tym złego, nic wyrachowanego czy na zimno kalkulowanego, jak mniemają niektórzy. Chrześcijanin czuje się wobec Boga małym, nieporadnym dzieckiem. Czy jest czymś niestosownym, że dziecko prosi ojca – a człowiek Boga? Czy natarczywość dziecka wobec ojca, a człowieka wobec Boga można nazwać wyrachowaniem? Poganin usiłuje swego boga zmusić ofiarami i zaklęciami. Deista – wzrusza ramionami i próbuje radzić sobie w życiu sam. Chrześcijanin prosi jak dziecko – ufnie i wytrwale.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |