Od bałwochwalstwa do wiary

Kiedy Jozue zgromadził wszystkie plemiona Izraela w Sychem i zwołał starszych, przywódców, sędziów i pisarzy ludu przed Boga, przypomniał im przede wszystkim ich bałwochwalcze pochodzenie.

W przeszłości Izraela, przed powołaniem przez Pana, nie byli oni bezbożnikami, lecz bałwochwalcami. Przemawiając w imieniu Boga, Jozue oświadczył całemu ludowi:

"Tak mówi Pan, Bóg Izraela: Po drugiej stronie Rzeki mieszkali wasi przodkowie od starodawnych czasów: Terach, ojciec Abrahama i Nachora, którzy służyli bogom cudzym, lecz Ja wziąłem ojca waszego z kraju po drugiej stronie Rzeki..." (Joz 24,2–3).

Ale Jozue nie ogranicza się w swej mowie do przypomnienia bałwochwalczej przeszłości ojców. Natychmiast po nim żąda od Izraelitów rozeznania, wyboru między dwiema jedynymi i prawdziwymi możliwościami, niemal zniechęcając ich do odpowiedzi na wezwanie objawione im przez Boga.

"Gdyby jednak wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście... Wy nie możecie służyć Panu, bo On jest Bogiem Świętym i jest Bogiem zazdrosnym, i nie wybaczy wam występków i grzechów" (Joz 24,15.19).

Prawdziwą alternatywą, przed którą staje każdy człowiek, jest i zawsze pozostanie akceptacja Boga żywego przez uległą służbę w wierze albo odrzucenie Go i w konsekwencji akceptacja służby fałszywym bożkom.

W naszej współczesnej kulturze zjawiskami przeciwstawnymi sobie stają się wiara i ateizm, podczas gdy rozumienie bałwochwalstwa sprowadza się do starożytnych wierzeń i związanych z nimi zachowań. Natomiast w przesłaniu biblijnym nie ma przestrzeni neutralnych, pośrednich: ateista, czyli ten, kto chce być bez Boga, mówiąc "Nie ma Boga" (Ps 14,1), nie może nie być bałwochwalcą, czy tego chce, czy nie, czy o tym wie, czy nie wie.

Nie można zaprzeczyć, że ateizm jest wielkim wysiłkiem człowieka, odpowiadającym jego głębokiemu i skrytemu pragnieniu. W istocie każdy człowiek chce uciec przed Bogiem, pragnie być pozostawiony samemu sobie, dąży do niezależności, odrzucając wszelką interwencję Najwyższego w sferę swych działań i myśli.

Któż z nas w niektórych momentach swego życia, kiedy ręka Boga zdaje się nas druzgotać, nie krzyczał jak Hiob: "Zostaw mnie – dni me jak tchnienie. A kim jest człowiek, abyś go cenił i zwracał do niego swoje serce? Czemu go badać co ranka?" (por. Hi 7,16.17).

Usiłujemy zatem być a-teistami, bez-bożnikami, ale stajemy się bałwochwalcami. Chcąc być podmiotem, absolutnym protagonistą, nie możemy nie uczynić Boga przedmiotem. Odwracamy stosunek Bóg – stworzenie i próbując zanegować Boga, zaludniamy nasz świat jego zdeformowanymi obrazami, bożkami. Glina próbuje zająć miejsce Garncarza, człowiek chce być Stwórcą, Izrael tworzy złotego cielca, ponieważ chce iść nie za Bogiem Najwyższym, ale za najdoskonalszym ze stworzeń wymyślonych przez siebie i uczynionych własnymi rękami.

Ateizm jest czymś wielkim, czymś fascynującym, porywającym, ale niemożliwym, ponieważ obraz Boga umieszczony w sercu człowieka jest zbyt aktywny, zbyt mocny, ma w sobie zbyt wiele energii, by pozostawić w nim jakąś przestrzeń bez Boga. Człowiek zaczyna służyć zniekształconym obrazom Boga, które zapełniają jego serce. Są one również bardzo aktywne, ale wyobcowują go.

*

Enzo Bianchi Radykalizm chrześcijański Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama