Spokojnie, Bóg czuwa

Garść uwag do czytań wigilii Uroczystości Narodzenia Jana Chrzciciela z cyklu„Biblijne konteksty”.

4. Warto zauważyć

Historia utrzymana trochę w klimacie Starego Testamentu. Nie ma chyba co wikłać się w wyjaśnienia dotyczące kapłaństwa i służb kapłanów w religii Izraela czy składanych przez nich ofiar. Podobnie jak w wyjaśnianie do których konkretnych proroctw Starego Testamentu nawiązuje tu Łukasz. Najważniejsza jest ta nadzwyczajną interwencja Boża. Jan Chrzciciel, podobnie jak niegdyś sędzia Samuel, był dzieckiem długo oczekiwanym. Ale urodził się w tym czasie, a nie wcześniej, bo wtedy, a nie wcześniej według planów Bożych miał się urodzić. Bóg potrzebował go (podobnie jak Samuela) do konkretnej sprawy i nie chciał falstartu. A być może chciał też, by narodziny Jana dokonały się w tak niezwykły, widoczny dla wszystkich sposób.  Bo był to dla ludzi znak: Bóg nie zapomniał, Bóg pamięta...

No właśnie. Boże plany. Prawda, że pięknie współgra to z myślą z Jeremiasza (pierwsze czytanie) o wybraniu w łonie matki? Trzeba by więc w tym miejscu powtórzyć: Bóg wie co robi. Ma swoje plany, których żadne ludzkie czy nawet diabelskie działanie nie jest w stanie pokrzyżować. Bo Bóg zna przyszłość. I potrafi dopasować swoje plany do wszelkich możliwych trudności, jakie ktoś może stwarzać.

Bardzo pocieszające. Warto w ten sposób spojrzeć na wszystko, co dzieje się w naszym życiu i, szerzej, w świecie. Boga nie można zaskoczyć. Bóg na wszystkie ludzkie „manewry” ma już przygotowaną odpowiedź. Warto zaufać, że jesteśmy w Jego ręku.

5. W praktyce

  • Boże plany... To nie jest tak, że wszystko co dzieje się w naszym życiu jest wolą Bożą. Nie może być przecież wolą Boża to, że jesteśmy krzywdzeni czy sami kogoś krzywdzimy. Na pewno jednak jest jakimś Bożym dopustem. Bóg pozwolił na zło, Bóg najpewniej, wcześniej czy później wyprowadzi z tego jakieś dobro. Epidemia? Wojna na wschodzie? Problemy w gospodarce i nieciekawa sytuacja w polityce? Niezależnie od tego, jakie są nasze szczegółowe oceny tych wydarzeń jedno jest pewne: Bóg trzyma rękę na pulsie. Zło nie będzie tu miało ostatniego słowa, dobro zwycięży. Nawet jeśli to zwycięstwo będzie widać dopiero z perspektywy nieba...
     
  • Napisałem: „Warto w sprawach Bożych nie oceniać jedynie na podstawie piastowanych stanowisk i tytułów naukowych, ale dostrzegać iskrę Bożą, działanie Boże tam, gdzie faktycznie ono jest, a nie gdzie wydaje nam się, że powinno być”.... Nazywa się to dziś rozeznawaniem. I wydaje się, że takiego rozeznawania powinno być dziś w Kościele więcej. Mamy tendencję do tworzenia planów, opracowywania programów. Może i dobrze. Ale czy naprawdę tworzący je działają pod wpływem Ducha Świętego? Czy ma sens porzucanie natchnień Ducha, który w danej chwili  nieraz podpowiada co zrobić, a realizowanie programów?

    Chodzi chyba o to, biskup, proboszcz, wikary na parafii, katecheta i inni w Kościele realizowali Boże, nie ludzkie plany. Nie wyklucza to istnienia takich zaplanowanych przez człowieka działań. Zwłaszcza programy związane z religią w szkole są potrzebne. Ale trzeba zmienić optykę myślenia: wikary, katecheta i inni nie mogą być jedynie narzędziami do realizacji wymyślanych przez innych planów.  Bo nie są przedmiotami, maszynami. Są podmiotami. I to oni muszą rozpoznawać, rozeznawać; muszą słuchać Ducha Świętego. Który podpowie jak zrealizować plan, ale podpowie też, jak pójść inną drogą.

    Siłą Kościoła, siłą każdej zresztą społeczności,  nie jest to, że wszyscy realizują jakieś wyznaczone przez przywódców wytyczne. Siłą Kościoła są głowy i serca tych milionów rożnych ludzi, którzy do niego należą. Z wszystkimi uzdolnieniami, wszystkimi pomysłami. I ten potencjał, przecież dany przez Ducha Świętego, warto pozwalać Mu wykorzystywać. 
     
  • Powtórzę, bo nie ma obowiązku czytać całego tekstu. Wielu dziś koncentruje się na krytyce Kościoła. Chcieliby „wyrywać i obalać, niszczyć i burzyć”. Ale co potem? Mają zostać same ruiny i zgliszcza? Trzeba też „budować i sadzić”. Cierpliwie, kamień po kamieniu (cegła po cegle), a nie bezmyślnie burząc to, co już zbudowano, nawet nie mając planów jak zbudować inaczej. Rozsądnie „zielonym do góry”, podlewając też, by sadzonka się przyjęła. Na pewno zaś nie tratując bezmyślnie tego, co posadzili inni.

    Ileż to razy widziałem w życiu klęski, które zaczynały się od bezmyślnego odrzucenia tego co jest i decyzji, by budować na nowo? A potem okazywało się, że i sił i środków na „nowe” brakowało. Albo wracano do starych pomysłów, bo okazywało się, że praktycy jednak widzieli więcej, niż ci, którzy nowe wymyślali w przerwie dłubania w nosie przy biurku. Tak, czasem trzeba „wyrywać i obalać, niszczyć i burzyć”. Czasem.... Warto przedtem jednak naprawdę gruntownie się zastanowić. Bo nowe i lepsze  często bywa wrogiem dobrego...
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama