Nie jest wcale tak łatwo przerzucić wszystkie troski na Boga. Po pierwsze trzeba naprawdę wierzyć w tę obietnicę, że Jemu na mnie zależy. A po drugie, przerzucenie moich trosk na Ojca oznacza, że ja rezygnuję z rozwiązywania ich po swojemu, zgodnie z moimi oczekiwaniami, moją wolą. Że wypuszczam z rąk ster mojego życia i oddaję go Bogu. Że zgadzam się iść tam, gdzie On chce mnie posłać, a nie tam, gdzie ja sama wolałabym pójść.
Ale Ojciec chce, bym w Jego ręce oddała nie tylko zewnętrzne troski i kłopoty. On chce, bym Jemu oddała zamartwianie się sobą, swoimi niedoskonałościami, słabościami, grzesznością. Żebym przestała się oskarżać i żebym przyjęła własne słabości i braki. Mam przestać się martwić swoją niedoskonałością.
To nie jest najistotniejsze, najważniejsze. On nie chce mnie moralnie doskonałej, ale ze wszystkich sił potrafiącej kochać: Boga, siebie i bliźniego.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Przeczytaj komentarze | 3 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Pomimo róznych ułomności ludzkiej...niestety tak żyjemy.
Modlę się by było lepiej-bardzo pomaga mi modlitwa wstawiennicza na której mogę oddać Bogu to wszystko,czego w sobie nie akceptuję...najważniejsze
On otwiera mi oczy na to co mnie otacza. Mam przestać się martwić... wcale nie jest łatwo.
Każdy mój dzień powierzam Bogu -moje czyny,słabości i braki..uczę się kochać Boga,siebie i bliżniego...by rozpoznawać Go w codzienności .
Pokój wam wszystkim,którzy trwacie w Chrystusie
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.