Życie stawia niekiedy w trudnych sytuacjach. Z jednej strony nasze wartości, przyjaźnie, rodziny, współpracownicy… A przede wszystkim Bóg, przemawiający w ciszy sumienia. Z drugiej tak zwane zbiegi okoliczności, moda, naciski z zewnątrz, nieopatrznie dane słowo… I zaczyna się walka.
Najpierw w umyśle. Ważymy racje. Czyli jeszcze działa sumienie. Potem dochodzą emocje. Czujemy na sobie wzrok otaczających nas ludzi. Pytający, beznamiętny, czasem szyderczy, bacznie obserwujący mysz wpadającą do zastawionej przez siebie pułapki.
Być błogosławionym wyśmianym czy herosem, wychodzącym obronną ręką z każdej sytuacji?
Herod, zapewne jak wielu z nas, wybrał drugie, naznaczając swój wybór smutkiem. Chciałem… Ale co człowiekowi po smutku, skoro nie prowadzi do nawrócenia?