Garść uwag do czytań XXXII niedzieli zwykłej roku C z cyklu "Biblijne konteksty".
Czytany tej niedzieli fragment jest opowieścią o jednej z płaszczyzn, na której Jezus ściera się z oficjalnym judaizmem. Z jego częścią reprezentowaną głównie przez świat jerozolimskich kapłanów czyli saduceuszy (zainteresowanych szerszym wyjaśnieniem kim byli saduceusze warto odesłać do odpowiedniego hasła naszego biblijnego słownika
Podeszło do Jezusa kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: „Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat pojmie ją za żonę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu”. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę i zmarł bezdzietnie. Pojął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę».
Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzewie, gdy Pana nazywa „Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją».
4. Warto zauważyć
- Najmniej istotne, choć ciekawe. Pytanie które zadają Jezusowi saduceusze wydaje się sensowne. Trzyma się zasad poprawnego rozumowania. Jeśli istnieje zmartwychwstanie, to mamy poważny problem: w niebie siedmiu braci może mieć jedną żonę. Rzecz zdrożna dla pobożnych Izraelitów. Więc jak? Jezus odpowiadając im nie kwestionuje poprawności ich rozumowania. Wskazuje na błędne założenie: że w niebie będą trwały zawarte na ziemi małżeństwa, że taka instytucja będzie tam istnieć. Co w tym ciekawego? Ano to, że w dzisiejszych dyskusjach chrześcijan z poszukującymi czy niewierzącymi często też występuje problem błędnych założeń. W takim wypadku nie należy dać się wciągać w logikę adwersarzy. Trzeba najpierw wskazać na właściwe założenia. Szerzej o sprawie w punkcie dotyczącym praktycznych wniosków płynących z czytań tej niedzieli.
- Zaskakujące i chyba najważniejsze. Jezus pokazuje, że zapowiadając swoje zmartwychwstanie nie sprzeciwia się tradycji Starego Testamentu. Dokładniej, nie sprzeciwia się tradycji Tory czyli Pięcioksięgu Mojżesza. Ważne, bo tylko te księgi saduceusze uważali za Pismo Święte, a pozostałe, które my dziś uznajemy, dla nich nie były żadnym autorytetem. Historia z krzakiem zawarta jest w drugiej części Pięcioksięgu, księdze Wyjścia. Chodzi o scenę, w której Bóg objawia się Mojżeszowi w ognistym krzewie i nakazuje mu wrócić do Egiptu, by wyprowadził Izraela z niewoli. Argumentacja Jezusa zaskakuje, bo wskazuje na oczywistość, której nie potrafili dostrzec Jego słuchacze. Zresztą pewnie i my dziś zwrot „Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba” potraktowalibyśmy jedynie jako wskazanie, ze chodzi o tego Boga, który objawił się owym trzem postaciom. Tymczasem gdyby Abraham, Izaak i Jakub umarli i już nie istnieli, zawarte z nimi przymierze już by nie obowiązywało. Dlaczego wiec Bóg by się dalej przejmował losem Izraela?
Jezus pokazuje, że wiara w zmartwychwstanie – którą wespół z nim podzielali faryzeusze – to nie tylko pomysł zrodzony w wyobraźni męczenników czasów machabejskich. To prawda zawarta w wierze Izraela od samego początku. Prawda, którą niebawem potwierdzi własnym zmartwychwstaniem. W perspektywie życia, które się nie kończy, doczesność wygląda zupełnie inaczej.
- Zagadkowe. Jak będzie wyglądało niebo? Jezus uchyla tu rąbka tajemnicy tylko w jednym jego aspekcie. Ludzie tam nie będą się żenić ani za mąż wydawać. „Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania”. Pewnie wielu zakochanym ta wieść wyda się smutna. Jak to? Już nie będą ze swoimi ukochanymi?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Wydaje się, że to nie tak, że nie przetrwa małżeńska miłość. Tyle że wszyscy będziemy żyli we wspólnocie wydoskonalonych w miłości. Nie będzie istniało coś takiego jak uprzywilejowana pozycja współmałżonka. Zresztą nie do pogodzenia z prawdą, ze wiele osób miewa całkiem legalnie więcej mężów czy żon (po śmierci jedno z nich). Można przypuszczać, że w niebie człowiek będzie potrafił kochać mocniej, bez skazy zaborczego egoizmu...