Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Garść uwag do czytań Wigilii Paschalnej z cyklu „Biblijne konteksty”.
2. Drugie czytanie Rdz 22, 1-18
Abraham to pierwsza postać w „popotopowej” historii zbawienia. Opowieść o jego losach rozpoczyna się w 12. rozdziale Księgi Rodzaju. Właśnie. Dwunastym. Do momentu, gdy Bóg wystawia go na próbę każąc złożyć w ofierze swojego syna Izaaka – o czym słyszymy w drugim czytaniu Wigilii Paschalnej – sporo się już wydarzyło. I upłynęło sporo lat.
Abraham wyruszył z Charanu do Kanaanu, bo Bóg obiecał mu, że da mu Kanaan na własność i uczyni z niego wielki naród. Miał wtedy... 75 lat. Mimo mocno już dojrzałego wieku zrobił, co Bóg mówił. Osiadł Kanaanie. Ale...
No cóż, odnosi gospodarcze i militarne sukcesy. Ale długo nie ma ani jednego potomka. Ziemi – do wykopania własnej studni (21 rozdział), a potem zakupu miejsca na grób Sary (23 rozdział) – też nie. Bardzo trzeźwo brzmi jego skarga z 15 (2) rozdziału: „O Panie, mój Boże, na cóż mi ona (nagroda od Boga za wierność), skoro zbliżam się do kresu mego życia, nie mając potomka; przyszłym zaś spadkobiercą mojej majętności jest Damasceńczyk Eliezer”. Bóg przekonuje go wtedy, że jednak doczeka potomka. Zawiera z nim przymierze. Niebawem rodzi się mu syn z niewolnicy, Izmael. Potem, gdy Abram ma już 99 lat Bóg znowu zawiera z nim przymierze i odnawia obietnice. Ale musi upłynąć jeszcze jakiś czas, gdy przybywając w gościnę do Abrahama Bóg obiecuje mu syna Izaaka. I kolejny rok, zanim w końcu jego syn przyjdzie na świat. Jeden! A miał być cały naród!
Dlaczego streszczam tu dzieje Abra(ha)ma? Żeby pokazać, na jak wielką próbę została wystawiona jego wiara, gdy Bóg zażądał od niego, by złożył mu Izaaka w ofierze.
Tu nie chodzi tylko o to, że miał zabić syna. Choć na pewno było to rzeczą straszną i dla ojca niepojętą. To było też ostateczne przekreślenie wszelkich nadziei, którymi w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat żył! Co miał myśleć? Czas mija! Nie będzie nowego potomka, nie będzie narodu, nie ma ziemi na własność... Bóg żąda, ale zawiódł Na całej linii!
Abraham nie próbował ocalić resztek swojej nadziei. Pewnie mocno zrezygnowany był gotów zrobić, co Bóg chce. Ale Bóg nie chciał śmierci Izaaka, a tylko wystawił Abrahama na próbę. A widząc, że jej sprostał, po raz kolejny ponawia swoje obietnice. Tyle że do końca życia Abrahama już niewiele się zmieni. Będzie jeden potomek z Sary, małe skrawki własnej ziemi....
Dlaczego w Wigilię Paschalną to właśnie czytanie? Syn, który ma być złożony w ofierze, przeogromne zaufanie Abrahama do Boga... To chyba dwa podstawowe powody. Grzech Adama i Ewy był nieposłuszeństwem wobec Boga, wynikłym z braku zaufania do Niego. Pierwsi rodzice dali się zwieść wężowi i przestali ufać, że jeśli ich dobry Bóg czegoś zakazuje, to ma ku temu powody i tak jest dobrze. Abraham zaś daje przykład heroicznego zaufania.
Dwadzieścia wieków później podobne zaufanie Bogu Ojcu okaże Jego Syn, a jednocześnie daleki potomek Abrahama, Jezus Chrystus. Za wierność Bogu Ojcu zgodzi się umrzeć.. A dla nas to jasne wskazanie: Bogu warto zaufać, choćby się wydawało, że przeczy samemu sobie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |