Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Od momentu chrztu, czy tego chcemy czy nie, staliśmy się uczniami Jezusa. A jeśli tak, to nasze życie jest szkołą, w której jedynym przedmiotem jest uczenie się miłości.
To czasem bardzo trudna nauka. Wymaga odwagi w mówieniu prawdy nawet, gdy kogoś ta prawda zaboli, albo gdy wypowiedzenie jej może kosztować ucznia utratę czyjejś życzliwości, a nawet życie.
Wymaga też roztropności, by czasem nic nie powiedzieć, bo prawda mogłaby zniszczyć wiarę, nadzieję i miłość w drugim człowieku.
Często też na tej drodze błądzimy, biorąc za miłość to, co nią nie jest: pożądanie, strach przed samotnością, chęć panowania nad drugim człowiekiem itp.
Jednak ogromną nadzieję daje sam Nauczyciel, gdy mówi o swojej nieustannej Obecności, wspierającej, chroniącej, podtrzymującej i wskazującej drogę ku sobie.
Skoro On jest przy mnie, nawet moje grzechy i upadki nie mogą być przeciwko mnie (por. Rz 8,31b), nie mogą mnie pokonać. Ze wszystkiego wyrwie mnie Pan! (por. 2 Tm 3,11b) On jest moją twierdzą i zamkiem warownym, w którym mogą się schronić w czasie pokusy.
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali»” (J 13,34-35).
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.