Jezus rozpoczął swoją działalność w momencie, gdy usłyszał u uwięzieniu Jana. To uwięzienie było ostatecznym uniżeniem się tego wielkiego proroka po to, by Jezus mógł się pojawić. Bo żeby coś mogło zaistnieć, coś innego musi przeminąć.
Życie nie znosi stagnacji. Nie polega na tym, by ludzki byt trwał niezmienny, nienaruszalny.
Sam Jezus to pokazuje, będąc w nieustannym ruchu: przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, idąc stamtąd dalej, obchodząc całą Galileę.
Każdy, kto naprawdę spotyka Jezusa, rozpoczyna w swoim życiu coś diametralnie nowego: rybacy zostawiają sieci, dzieci opuszczają ojców. Ale także chorzy zdrowieją, słabi stają się mocni, ci, co siedzieli w ciemności, widzą światło.
Nie jest to łatwe i proste. Zawsze wiąże się z cierpieniem, bólem, czasem strachem, po prostu – z krzyżem. Ale nie ma innej drogi, bo jedynie poprzez krzyż Chrystusa można doświadczyć zbawienia, można wejść i zamieszkać w królestwie niebieskim.
„Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje.” (Mt 16,24)
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.