Wykład Ks. Prof. Jerzego Szymika
Ale dopiero Nowy Testament pozwala z całą mocą stawiać tezę o cierpiętliwości Boga. Krzyż Syna jest głębokim cierpieniem Ojca i prowadzi do „rewolucji” w pojęciu Boga. W latach siedemdziesiątych XX w. kwestie te postawił w samym centrum ówczesnej teologii Jürgen Moltmann, teolog ewangelicki. Wewnątrztrynitarna tajemnica Syna i Ojca jest jedyną odpowiedzią na pytanie o sens zła i cierpienia w świecie stworzeń – uczył. Pisał:
Bóg, który nie potrafi cierpieć, jest uboższy od każdego człowieka. Gdyż Bóg niezdolny do cierpienia jest bytem niezdolnym do zaangażowania się. […] Kto nie potrafi cierpieć, nie potrafi też kochać21.
Ciemności XX w. przyśpieszyły dojrzewanie tej idei i miały wpływ na jej radykalizację – obie światowe wojny, obozy koncentracyjne, gułagi i Hiroszima22. Ale zwłaszcza Holocaust. Raz jeszcze Moltmann:
Mówienie w tym miejscu [w Oświęcimiu – przyp. J. Sz.] o Bogu, który nie może cierpieć, oznaczałoby robienie z Niego demona. Mówienie tutaj o Bogu absolutnym byłoby czynieniem z niego unicestwiającej nicości. […] Niewyrażalne cierpienia w Auschwitz były również cierpieniem samego Boga23.
Imię Boga – konkluduje Moltmann, a z nim, chciałoby się rzec, „cała epoka” – przysługuje jedynie Bogu, który solidarnie cierpi z niewinnym… Któż ma większe moralne prawo reprezentować teologię owej epoki, „czasu zabijania”, niż Dietrich Bonhoeffer? Napisał z hitlerowskiego więzienia: „Tylko cierpiący Bóg może pomóc”24.
Bóg nie cierpi – brzmi odpowiedź klasyczna. Miłuje nas i pomaga, ale nie „musi” z tego powodu cierpieć. Współcześnie to polemiczne wobec pierwszej odpowiedzi stanowisko najgłośniej bodaj wybrzmiało w monografii Thomasa G. Weinandy’ego z 2000 roku. Do poglądów swoich opozycjonistów teolog ten podchodzi z szacunkiem, dostrzegając ich szlachetne źródła (ogrom cierpienia, głębia współczucia, potrzeba empatii). Ale zarzuca im poważny błąd w punkcie wyjścia: odejście od stałych, metafizycznych fundamentów teologii pod wpływem nadmiernej antropomorfizacji obrazu Boga. Pathos Boga – w swych błędnych, zdaniem Weinandy’ego, ujęciach – jest tak podobny do ludzkiego, że jest doświadczany w Bogu na takim (antropomorficznym) poziomie, iż powoduje w Nim psychologiczne i emocjonalne zmiany. I tym samym Bóg cierpi – psychologicznie i emocjonalnie25.
To teologicznie nieprawdziwe i niedopuszczalne – twierdzi autor Does God Suffer? „Jedyny Bóg, jako Trójca Osób, jest niecierpiętliwy i nie cierpi […]. Niemniej jednak grzech i towarzyszące mu cierpienie zmusiły [? – J. Sz.] Osoby Trójcy do głębszego zanurzenia się w ludzkie cierpienie, nie dla własnego dobra, ale dla dobra stworzeń, które One miłują”26 – pisze. I stąd Wcielenie, które umożliwia Bogu cierpieć w ludzkiej naturze Chrystusa. Oto podstawowa teza Weinandy’ego: Syn Boży cierpiał jako człowiek, a nie jako Bóg – to właśnie „umożliwia Bogu” Inkarnacja27. „Właściwa koncepcja Wcielenia […] domaga się przyjęcia, że boski Syn Boga prawdziwie cierpiał jako człowiek”28 – wyjaśnia, twierdząc, że taka właśnie jest autentyczna głębia solidarności niecierpiętliwego Boga z cierpiącym człowiekiem.
Oto wielki spór współczesnej teologii. Linia jego frontu dzieli największych. Karl Rahner kilkakrotnie wyznaje, że z niepokojem obserwuje pewną tendencję w pismach Hansa Ursa von Balthasara. Płynie ona z wizji Adrienne von Speyr i polega na traktowaniu pojęcia „cierpienie Boga” w sensie zupełnie dosłownym („ze śmiertelną powagą” – pisze Rahner). Pobrzmiewa mu to gnostycko, prowadzi w prostej linii do „teologii śmierci Boga” i – co dla Rahnera zdaje się być najważniejsze – dokładnie wbrew intencjom napełnia cierpiącego grozą, odbierając mu jedyną pociechę – przekonanie o Boskiej wolności od bólu29. „Bóg w prawdziwym i autentycznym, i dla mnie pocieszającym sensie, jest Bogiem niecierpiętliwym”, deklaruje30.