Na Boże Narodzenie - Msza w dzień - z cyklu "Wyzwania".
więcej »Wykład Ks. Prof. Jerzego Szymika
Poszukiwanie Boga znajduje swoją odpowiedź w samoobjawieniu Boga – w wolnym geście Jego udzielania się człowiekowi. Bóg jest nie tylko totaliter aliuid (całkowicie inny), ale jest również totaliter novus – zawsze kimś całkowicie nowym. Człowiekowi, który niezmiennie – tak w przeszłości, jak i dziś – staje w obliczu trudu, cierpienia i w końcu śmierci, wychodzi naprzeciw właśnie taki Bóg. Objawienie nabiera w tym ujęciu cech prawdziwej i zaangażowanej miłości, rządzącej się prawem tęsknoty, bólu z powodu rozłąki i pragnieniem całkowitego oddania siebie drugiemu.
Uniżenie (Bóg kenotyczny) i wszechmoc (Bóg Pantokrator) stanowią awers i rewers tego samego przymiotu Boga w rozumieniu teologii chrześcijańskiej. Kwestia ta sięga tęsknoty Boga za człowiekiem, Jego całym stworzeniem, tęsknoty za odratowaniem stworzenia: odkupieniem i zbawieniem. Obraz Ojca z daleka wypatrującego swojego syna, głęboko wzruszonego, wybiegającego naprzeciw, rzucającego się na szyję i całującego, dbającego o pierścień i sandały dla dziecka – to kluczowe nowotestamentalne obrazy w tej kwestii (por. Łk 15,2–22). Ten rodzaj tęsknoty jest z samej swej istoty uniżeniem, ale ich (tęsknoty i uniżenia) skuteczna moc jest możliwa jedynie dzięki wszechmocy. Jeśli wolno poszukać analogii w ludzkich postawach: tylko ten, kto jest naprawę mocny, pozwala sobie na okazywanie słabości.
Sporo fragmentów Starego Testamentu podejmuje temat ten, opisuje poszukiwanie człowieka przez Boga, opowiada o tym, że serce Boga jest pełne bezbrzeżnej tęsknoty za człowiekiem – nieobecnym a przecież umiłowanym. W języku wielkiej poezji biblijnej – za Umiłowaną12. Tak o ich wzajemnej tęsknocie opowiada Pieśń nad pieśniami:
Cicho! Ukochany mój!
Oto on! Oto nadchodzi!
Biegnie przez góry,
skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli,
do młodego jelenia.
Oto stoi za naszym murem,
patrzy przez okno,
zagląda przez kraty.[…]
Cicho! Oto miły mój puka!
(2,8–9;5,2b)
Na dobrą sprawę cały Stary Testament jest opowiadaniem tej właśnie historii: o Miłym, który puka, stoi za murem, zagląda przez okno i kraty; o Bogu biegnącym przez góry do człowieka. „Cicho!” To ta sama cisza, która eksploduje Wcieleniem – Bóg tak stęsknił się za człowiekiem, tak konsekwentnie zbliżał się doń w całej starotestamentalnej historii zbawienia, aż się nim stał:
Gdy głęboka cisza zaległa wszystko,
a noc w swoim biegu dosięgała połowy,
wszechmocne twe słowo z nieba, z królewskiej stolicy
jak miecz ostry niosąc Twój nieodwołalny rozkaz,
jak srogi wojownik runęło pośrodku zatraconej ziemi.
(Mdr 18,14–15)
Akt Wcielenia – pomimo tej uroczystej, batalistycznej metaforyki (Słowo jako „miecz ostry” i „srogi wojownik”) – jawi się w perspektywie Boskiej tęsknoty właśnie jako akt kenozy. Ten, kto wystaje pod murem, puka i wygląda, kto doprasza się miłości, wzrusza się głęboko, wybiega naprzeciw, rzuca się na szyję i całuje (por. Łk 15,20) – ten się bezbronnie odsłania, okazuje słabość, naraża na zranienie, zniża i poniża. Dogłębnie tę twarz Boga (Stwórcę szalonego z miłości do stworzenia, Ogołoconego Wszechmocnego, Ryzykanta niedbałego o samego siebie, pukającego z prawdziwie Boską pokorą w bramę ludzkiej wolności) zna jedynie chrześcijaństwo, znając Jezusa. Tej właśnie kwestii dotyka jedno z kulminacyjnych miejsc Nowego Testamentu, wersety chrystologicznego „Hymnu o kenozie”: heauton ekenosen… etapeinosen heauton – ogołocił (uczynił pustym) samego siebie, uniżył samego siebie (Flp 2,7–8); przyjął postać sługi, posłuszny aż do śmierci krzyżowej.
Wybór tekstów do wszystkich czterech zestawów czytań na Uroczystość Bożego Narodzenia.