Wykład Ks. Prof. Jerzego Szymika
Podobne stanowisko zajmuje Czesław Bartnik. W Dogmatyce katolickiej podejrzewa o monofizytyzm poglądy głoszące, iż Deus passus et mortuus est i określa je jako „pobożną metaforę mistyczną”. Istnieje bowiem realna różnica między naturą ludzką a boską w Jezusie Chrystusie. Nie dostrzegać tej różnicy znaczy popadać w irracjonalizm i emocjonalizm religijny – twierdzi Bartnik31. Rozwiązanie widzi w personalistycznym stanowisku interpretacyjnym:
Natura Boska […] ani nie cierpiała, ani nie umarła. W ogóle cierpienie i śmierć przysługują bardziej konkretnej osobie niż naturze. „Bóg cierpiał i umarł na krzyżu” tylko w sensie wtórnym i apropriacyjnym ze względu na tożsamość osobową Jezusa z Osobą Syna Bożego, na tożsamość podmiotu (communicatio idiomatum). Cierpiał i umarł Jezus w Osobie Syna Bożego32.
Ku wyważonej syntezie zdaje się zmierzać wywiedzione z Orygenesa stanowisko Benedykta XVI w tej sprawie, którego kluczowym pojęciem jest „współcierpienie”:
Starożytny świat grecki wskazał na niezmienność Boga, a tym samym ukazał Go również jako czystego ducha, który nie może odczuwać, a tym bardziej cierpieć. Chrześcijan wizja ta skłoniła do pytania, jak rzeczywiście wygląda sprawa z Bogiem. Orygenes pięknie powiedział kiedyś: „Bóg nie może co prawda cierpieć, ale może współ-cierpieć. To znaczy: może się utożsamiać z nami, cierpiącymi. Identyfikacja ta jest wielkim aktem miłości, w której Bóg w Jezusie utożsamia się z nami aż po sferę cielesności – a tym samym utożsamia nas z Nim i wciąga w Jego miłość33.
Oto więc chrystocentryczny geniusz chrześcijaństwa: przeciwstawienie zdolności współcierpienia (proklamacja aktu najgłębszej miłości) stoickiej etyce absolutnej eliminacji cierpienia. Jak powtarzał Olivier Clément za świętym Maksymem Wyznawcą – „Człowiek może ustąpić jedynie pod ciężarem skrajnej kenozy Boga”34.
Ale cóż w takim razie oznacza krzyż Pana w tajemnicy?
Jest on kształtem tej miłości, która przyjęła całego człowieka, i dlatego zstąpiła także w jego winę, w jego śmierć. W ten sposób stała się „ofiarą” – jako miłość bez granic, która człowieka, zagubioną owcę, bierze na ramiona i poprzez noc jego grzechu odnosi z powrotem do Ojca. Od tej chwili istnieje nowy rodzaj cierpienia: cierpienie nie jako przekleństwo, lecz jako miłość, która przemienia świat35.
Oto ważna prawda o naszym Bogu: współcierpi z miłosierdzia, czyli współcierpienie jest dla Niego językiem (alfabetem, głosem) Miłosiernej Miłości.
Stajemy tu oko w oko z Miłosierdziem Boga objawionym w obliczu Chrystusa, w Jego twarzy skazańca, w której obecna jest miłość i chwała Logosu. W wydarzeniu Jezusa Chrystusa dotykamy samego rdzenia chrześcijańskiej dogmatyki i tajemnicy Bożego Miłosierdzia: Bóg jest Miłością, która całą swoją wszechmoc rzuca na szalę przezwyciężenia zła. To jedyny i skuteczny sposób na rozprawienie się z jego bezlitosnością. Posłużmy się skrótem Hansa Ursa von Balthasara: w Osobie i dziele Jezusa Chrystusa „wewnętrzne życie Trójcy objawia się zewnętrznie w dziejach zbawienia i to jako ortopraxis Boga, który wydaje swojego Syna zupełnej samotności i piekłu. To dzięki Niemu możemy się odważyć spojrzeć na istnienie jako na miłość i na wszystko, co jest, jako na godne miłości; myśl, na którą tylko z najwyższym trudem mógłby nas naprowadzić obraz świata taki, jakim przedstawia się on naszym oczom”36.
Tylko „dzięki Niemu możemy się odważyć”. Tylko dzięki temu, co dostrzegamy w Jego twarzy. A dostrzegamy w niej solidarne poddanie się bezlitosności zła (człowiek) oraz wielkanocne zwycięstwo nad nieuchronnością zła (Bóg). Twarz objawia zawsze najgłębszą prawdę osoby. Więc w niej – tej jedynej Twarzy – dostrzegamy światło Prawdy: Miłosierdzie pokonuje bezlitosność. W Jezusie, w Jego życiu, śmierci i zmartwychwstaniu okazuje się nieodwołalnie, że Bóg nie jest Bogiem tylko sam dla siebie i że nie spocznie, dopóki nie ocali: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,16–17). Jak pisze w Redemptor hominis Jan Paweł II, „owa wstrząsająca tajemnica miłości”, owo „objawienie miłości i miłosierdzia ma w dziejach człowieka jedną postać i jedno imię. Nazywa się: Jezus Chrystus” (nr 9).