Garść uwag do czytań na X niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Warto zwrócić uwagę: w scenie tej widać trzy, niezwykle istotne skutki grzechu. Każdego.
- Grzech powoduje wewnętrzny niepokój, skłócenie człowieka z nim samym. Obrazem tego są przepaski, które nagle pierwsi ludzie postanowili sobie zrobić. Wcześniej im nie przeszkadzało, że są nadzy, bo jedno nie podejrzewało drugiego o nic zdrożnego. Po grzechu już człowieka nurtują złe myśli.
- Grzech niszczy przyjaźń z Bogiem. Obrazem tego jest ukrycie się ludzi przed Stwórcą, z którym dotąd żyli w wielkiej zażyłości.
- Grzech niszczy więź między ludźmi. Mężczyzna szukając usprawiedliwienia dla własnego czynu pokazuje, że to kobieta jest winna. A przez to poniekąd sam Bóg, bo przecież to On dał mu tę towarzyszkę życia...
W dalszej części tej opowieści będzie jeszcze o innych skutkach grzechu: kobieta usłyszy o bólach rodzenia (obraz wszelkich chorób i boleści) i że mężczyzna będzie nad nią panował (społeczna nierówność, niesprawiedliwość). Mężczyzna usłyszy, że odtąd będzie musiał na swoje utrzymanie ciężko pracować (bunt przyrody wobec człowieka) i że kiedyś umrze. To ostatnie zobaczył Adam najpierw na swoim synu, Ablu..
Ale – jak wcześniej napisałem – dobierającemu czytania chyba bardziej niż o pokazanie skutków grzechu chodziło o przedstawienie Węża – szatana. Pierwsza część wyroku, który słyszy, to raczej tylko jakieś wytłumaczenie czemu zwierzę to nie ma kończyn. Ale już w drugiej jest mowa o ciągłej konfrontacji, jaka teraz nastąpi między Wężem (Wężami – złymi duchami) a ludźmi.
- „Wprowadzam nieprzyjaźń”... Brzmi nieco karkołomnie. Jak Bóg pokoju i miłości może wprowadzać nieprzyjaźń? To raczej jednak typowy przykład sytuacji, w której autorzy natchnieni Starego Testamentu dokonują pewnego skrótu myślowego: jeśli coś na świecie jest – a jest nieprzyjaźń między szatanem a człowiekiem – to ostatecznie w jakiś sposób jest to zrządzone przez Boga, od którego wszystko pochodzi. Nawet jeśli my wolelibyśmy powiedzieć, że Bóg nie tyle coś zrządził, co w swojej opatrzności dopuścił...
- Wrogość między szatanem człowiekiem... Zwraca uwagę, że i tutaj i w całej Biblii szatan nie jest przedstawiany jako przeciwnik Boga. On jest przeciwnikiem człowieka! Być może jest tak dlatego, że złe duchy doskonale zdają sobie sprawę, iż nie są równorzędnym partnerem Boga i że ostatecznie nie mają z Nim żadnych szans. To na człowieku koncentruje się cała ich nienawiść. I tylko pośrednio – przez ugodzenie kochanego przez Boga człowieka – mogą ranić także Boga.
- Konsekwencją tej wrogości jest walka. Śmiertelna walka. Zmiażdżysz głowę, zmiażdżysz piętę (albo: będziesz godził w jego piętę)... To pokazanie, że człowiek zada kiedyś szatanowi śmiertelny cios. Człowiek, bo chodzi o „ono”, potomstwo Adama i Ewy. Choć pewnie trzeba by napisać z wielkiej litery: Człowiek, bo przecież pokonał szatana Syn Człowieczy będący jednocześnie Synem Bożym Jezus Chrystus. Ale – i to chyba te ważne – wedle zapowiedzi z Księgi Rodzaju ludzkość z tej walki też nie wyjdzie zupełnie bez szwanku, też zostanie jakoś w tym wszystkim zraniona albo przynajmniej zastraszona zranieniem...
Wydaje się, że to pokazanie wrogości świata człowieka i węża wydaje się bardzo istotne także dziś. W naszej kulturze (literatura, piosenki) jakoś zakorzeniło się przekonanie, że diabły to takie biedne, ale sympatyczne stworzonka; że szatan może być sojusznikiem człowieka w jego buncie przeciwko zbyt wymagającemu i surowemu Stwórcy. Nic bardziej błędnego. To sojusznik na wskroś fałszywy, który największa satysfakcję czerpie ze szkodzenia na wszelkie możliwe sposoby umiłowanemu Bożemu stworzeniu. Ktoś, kto kłamie, oczernia, a nawet jeśli powie prawdę to w taki sposób, by człowieka wprowadzić w błąd. „Na pewno nie umrzecie” skłamał Ewie. „Tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” – zareklamował zgniłe jabłko grzechu skrzętnie przemilczając, że to doświadczenie uczyni ich nieszczęśliwymi...