Opis biczowania, w którym skazańca ukazuje się jako króla, zakrawa na ironię! Skrwawiony Jezus zostaje okryty purpurą, czyli królewską szatą. Na głowę wkładają mu koronę — tyle że cierniową. I krzyczą: „Witaj, Królu żydowski!” (por. Mk 14,17-18).
Ten okrzyk to parodia słynnego pozdrowienia rzymskiego: Ave Cesar! W strukturze Męki Pańskiej zaproponowanej przez E. Bianchiego scena ukoronowania koroną cierniową znajduje się w samym centrum.
Jeśli jest w samym centrum, tzn. że tytuł „król” wyróżnia się wśród wszystkich innych, o których dotąd rozmawialiśmy? Dlaczego akurat byłby najważniejszy?
Czy najważniejszy? Nie wiem, czy tak można powiedzieć. Natomiast wydaje mi się, że autorowi bardzo leżało na sercu to, byśmy czytali opis Męki Pańskiej w taki sposób, jak rzeczywiście należy go czytać — jako świadectwo wiary ukierunkowane na tajemnicę Zmartwychwstania. Jako opis ciemnych godzin, podczas których — mimo cierpienia i ciemności — zaczęły wypełniać się odwieczne proroctwa takie, jak te z Księgi Jeremiasza czy Drugiej Księgi Samuela...
Jr 23,5-6 Oto nadejdą dni — wyrocznia Pana — kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą. Będzie panował jako król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi. W jego dniach Juda dostąpi zbawienia, a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie. To zaś będzie imię, którym go będą nazywać: „Pan naszą sprawiedliwością”.
2 Sam 7,12-14.16 Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzępo tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki. Ja będęmu ojcem, a on będzie Mi synem, a jeżeli zawini, będę go karcił rózgą ludzi i ciosami synów ludzkich. Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki. Twój tron będzie utwierdzony na wieki».
Wiesz, nie sądziłem, że lektura Ewangelii — pod kątem tytułów i określeń Jezusa, a nie faktów — jest tak ciekawa i że w tych tytułach kryje się aż tyle treści.
Przede wszystkim te tytuły są owocem modlitwy i teologicznej refleksji pierwszych chrześcijan. Wpisane w opowiadanie o męce tworzą mozaikę, w której kryje się zasadnicze przesłanie Ewangelii: mimo zewnętrznej przegranej, męka Jezusa mocą Ducha Świętego została przeobrażona w zwycięstwo. Ziarno rzucone w ziemię wydało plon. Ale to jest widoczne tylko w perspektywie całej Ewangelii. Męka Chrystusa jest finałem i konsekwencją świadomie przyjętego stylu życia — stylu wolności ducha i pełnienia woli Pana Boga.
To, o czym mówiłeś na początku, kiedy rozmawialiśmy o pokusach doświadczanych na pustyni, prawda?
Tak. Tamta scena rozpoczęła publiczną działalność Jezusa. I wtedy powiedzieliśmy, że trzy pokusy — ciała, duszy i ducha — są początkiem dynamiki, która dopiero ma się rozwinąć. Jezus nie porzucił tej drogi. Kuszenie — jak wskazywały na to cytaty z Księgi Powtórzonego Prawa — było obroną własnej tożsamości, która zroidziła się w relacji z Ojcem. Jezus stopniowo odkrył, Kim jest przed Bogiem — jaka jest Jego misja, Jego powołanie. Później, dzięki temu, że Jezus nie porzucił takiego stylu życia, Jego wewnętrzna wolność rozwijała się i w końcu doprowadziła Go do pewnego maksimum, którym była konieczność poświęcenia życia. Przecież krzyż nie był wymogiem, który spadł na Niego jak grom z jasnego nieba. Był raczej konsekwencją drogi wybranej przez Niego na początku i ostatecznym wolnym potwierdzeniem przez Niego tożsamości, stąd w opisie męki powtarza się schemat pokus. Cierpienie fizyczne to krzyż, rany... Cierpienie duszy to strach i trwoga... Wreszcie próba ducha to poczucie opuszczenia i stanu bez-Boga.
I Jezus przechodzi przez to wszystko jako wolny człowiek.
Tak, jak wtedy na pustyni, tak i teraz dokonuje świadomego wyboru, by ostatecznie potwierdzić swoją więź z Ojcem — by do końca mogło się urzeczywistnić to, kim On jest. Pokusa odrzucenia tej drogi teraz jest największa, bo cóż droższego można stracić niż życie? Ale dzięki temu wolność ducha osiąga pełnię w relacji z Ojcem. I w tym sensie opowiadanie o męce dotyka tajemnicy Zmartwychwstania zanim jeszcze aniołowie obwieszczą kobietom przybyłym do grobu, że nie należy szukać żywych pośród umarłych.
Życie Jezusa jest żywą ikoną osobowości, która osiąga pełnię w niepowtarzalnej relacji z Ojcem. Czy można zatem powiedzieć, że w Jego życiu widać pewną zasadę, która wyznacza tor rozwoju duchowego każdego chrześcijanina? Im bardziej zażyła relacja łączy człowieka z Bogiem Ojcem, tym bardziej człowiek... jest człowiekiem?
Jasne! Właśnie w taki sposób należy czytać Ewangelię. A zatem o co ostatecznie chodzi? O to, by umieć odkryć prawdę o sobie — prawdę obiektywną, przychodzącą z góry, od Boga. Prawdę o mnie jako człowieku, o sensie mojego istnienia. Ważne, by tę prawdę odkryć, a nie wymyśleć. A kiedy już się ją odkryje, trzeba ją umiłować i — jak doradza T. Merton — starać się ją wyrazić całym życiem — poprzez czyny, plany, decyzje, sposób myślenia... Tak, masz rację — idąc tą drogą, człowiek staje się bardziej człowiekiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |