Garść uwag do czytań uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa, roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.
Ewangelia ta pokazuje, że Boga interesują maluczcy. Że są dla Niego istotni. To obraz Jego miłości do człowieka. Nie oczekuje nie wiadomo czego. Nie oczekuje spraw dla większości ludzi niedostępnych. Bycia mędrcem, całkowitego poświęcenia się sprawom królestwa z zaniedbanie spraw doczesnych. W kontekście dwóch pierwszych czytań możemy powiedzieć: oczekuje od nas miłości. Do siebie i do naszych bliźnich.
5. W praktyce
- Uznajcie, że Bóg jest Bogiem.... Dziś wielu ludzi stawia sprawę swojej religijności tak, jakby robili Bogu łaskę. Powinien się cieszyć, że człowiek przychodzi do Kościoła, powinien dziękować za to, że raczył się pomodlić, a już w ogóle klękać przed człowiekiem, że przyszedł do spowiedzi. Chętnie za to poprawiają Boga: że tu może i ma rację ale tu, to już przesadził.
Tymczasem jeśli Bóg jest Bogiem, to zawsze ma rację. I to nie my robimy mu łaskę wierząc w Niego, ale On robi nam łaskę dając możliwość oddawania sobie czci i nadzieję życia wiecznego....
- Bóg kocha. Jego miłość polega na pragnieniu największego dobra dla człowieka; na pragnieniu zbawienia go. Jeśli mówimy, że kochamy, też musimy chcieć dobra bliźniego. No i tu pojawiają się kłopoty.
Po pierwsze, miłość mylona jest z tym co nazywa się zakochaniem, „psychosomatycznym samooszustwem”. Tymczasem zakochanie to zazwyczaj miłość własna; to kochanie uczucia zakochania. Pięknie to oddawali nasi ojcowie mówiąc „kocham się w pannie Krysi”, „kocham się w panu Janku”. Kocham się. Siebie. Nie pannę Krysię, nie pana Janka. Oni są tylko lustrami, które pozwalają mi kochać samego siebie. Prawdziwa miłość – także małżeńska, także narzeczeńska, to pragnienie dobra osoby kochanej. Prawdziwa miłość ma więc w sobie zawsze coś z miłości rodzicielskiej – chce dobra. Zawsze ma w sobie coś z autentycznej przyjaźni.
Po drugie jest kłopot z tym „dla jego dobra”. To „dla jego dobra” bywa czasem usprawiedliwieniem niechęci, złości, gniewu czy nawet nienawiści. „Dla jego dobra” potrafimy grzesznikowi rzucić w twarz, że jest najgorszy na świecie. I twierdzimy, że takie rzucenie prawdy jest dla niego okazją do nawrócenia. Przepraszam: czy ktokolwiek z nas nawrócił się, odwrócił od jakiegoś grzechu na skutek rzucenia nam w twarz, jacy to jesteśmy okropni? To raczej powoduje, że człowiek się zamyka i usztywnia: dalej trwa przy swoim. I to niezależnie od tego, czy ktoś jest chrześcijaninem omijającym niedzielną mszę szerokim łukiem czy biskupem.
Trzecim kłopotem z miłością jest udawanie, że nie ma grzechu, nie ma zła. Jeśli ktoś postępuje źle, to nie ma sensu robić tak, jak napisałem wyżej. Ale nie powinniśmy też udawać, że nic złego się nie dzieje. Takie tolerowanie zła wcale nie jest miłością do bliźniego, bo co z tego, że pozwoli mu na dobre samopoczucie, gdy może spowodować, że trafi do piekła? Delikatnie, ale uwagę zwrócić trzeba. „Grzesznych upominać” to uczynek miłosierdzia...
- Maluczcy... Człowiek nie bardzo może wybrać, czy jest mądrym i roztropnym, czy prostaczkiem. Jest jaki jest. Ale wobec Boga zawsze powinien przyjmować postawę prostaczka. Ufać Bogu, uznać, że On jest mądrzejszy, a nie poprawiać Go.
- Jarzmo słodkie, brzemię lekkie... Główną wadą pobożności faryzejskiej była obłuda: dostrzeganie drobiazgów, niezauważanie spraw naprawdę istotnych. Często też obchodzenie Bożego prawa różnymi prawnymi kruczkami (jak „nie muszę łożyć na utrzymanie starych rodziców, jeśli wcześniej dałem te pieniądze na świątynię). Dziś... Jak często obchodzimy Boże prawo „nie zabijaj” łatwo wydając o bliźnich surowe sądy? Jak łatwo lekceważymy ósme przykazanie biorąc domniemanie na czyjś temat, surowy osąd, za najszczerszą prawdę? Taka postawa nie jest wiernością nauczaniu Jezusa....
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
» | »»