Czytam o Saulu, Jonatanie i Dawidzie. „Śpiewały kobiety wśród grania i tańców «Pobił Saul tysiące, a Dawid dziesiątki tysięcy». A Saul bardzo się rozgniewał, bo nie podobały mu się te słowa. Mówił: «Dawidowi przyznały dziesiątki tysięcy, a mnie tylko tysiące. Brak mu tylko królowania»”. Czytam i gorzko się uśmiecham.
Wiem, nie o uczucie zazdrości tu chodzi. Gdyby Saul umiał je opanować i nie próbował potem Dawida zgładzić... Gdybym i ja umiał pogodzić się z myślą, że w oczach bliźnich to mój rywal zasługuje na większe niż ja pochwały...
Straszne, do jakich podłości może doprowadzić człowiek zwykła nieumiejętność panowania nad uczuciem zazdrości. Obmowy, marginalizowanie, podkładanie świni.... I przerywanie, prawda? Przerywanie w połowie zdania komuś, kto w towarzystwie błyszczy bardziej ode mnie. By zmienić temat, by jego gwiazda nie przyćmiła mojej... Ja, ja, ja.... Wszak pochwały to lekarstwo na moje kompleksy. A kiedy ktoś zabiera człowiekowi lekarstwo, to można i zabić, prawda?
Modlitwa
Powtarzam dziś, Panie za psalmistą, że moje serce się nie pyszni i nie patrzą wyniośle moje oczy; powtarzam, że nie dbam o rzeczy wielkie, ani o to, co przerasta me siły... Ale nie wiem czy tak potrafię. Pomóż mi Panie, by ta moja modlitwa była naprawdę szczera...
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.