Co wychodzi na jaw, gdy to moją duszę przenika miecz cierpienia?
Staram się zachowywać przykazania Jezusa, ale bardzo często sprowadzam je do treści dekalogu. A tymczasem Jezus dał tylko jedno przykazanie: przykazanie miłości. Mam miłować również moich nieprzyjaciół, czyli tych wszystkich ludzi, którzy w jakikolwiek sposób przeciwko mnie zawinili.
Mam im błogosławić i modlić się za nich.
Jezus przecież postępował tak, jak nauczał. A czy ja postępuję tak, jak deklaruję? Czy raczej nieustannie przyglądam się innym i to w nich widzę problem, a nie we własnym egoizmie, grzeszności, w moich słabościach i niedociągnięciach.
Jeżeli chcę prawdziwie iść za Jezusem, muszę niestrudzenie przyglądać się własnemu sercu, zwłaszcza w chwilach cierpienia, w chwilach trudnych i po ludzku niezrozumiałych. Wtedy najpełniej okaże się, czy ufam Bogu, czy jedynie staram się być w porządku, by zasłużyć na Jego błogosławieństwo.
Moje myśli, słowa i zachowanie wobec tego, kto mnie w jakikolwiek sposób skrzywdził, pokaże mi, czy prawdziwie go kocham, czy to tylko przypudrowana niechęć, brak przebaczenia, a nawet nienawiść.
Wtedy najlepiej przyjść do świątyni i prosić Światłość świata, by ustąpiły moje ciemności. By On zajaśniał w moim sercu.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.