To trochę tak, jakby wyzywać los – ogłaszać głośno, że choćby wrogowie powstali, porzucam strach. Oto patrzymy światu prosto w oczy, jesteśmy pewni swego, bo jesteśmy pewni Boga. Świat także na nas patrzy, widzi słabość i grzech – ale dostrzega i działanie łaski, przebaczenie, miłość mocniejszą niż śmierć.
Dzisiaj staniemy po stronie Jezusa: Tego, którego upadek zobaczą wszyscy, którego zawiedli wyznawcy, którego uznają za Przegranego. To nie będzie równa walka, zapewne nie będziemy błyszczeć, ale być z Tobą, Jezu, to przywilej. Być może nasza buntownicza natura maluje w wyobraźni jakiś romantyczny obraz szlachetnych straceńców, duchowej elity, poruszeń honoru i chwały. Ale tu jest póki co zgrzebny konkret: niezrozumienie współziomków, natrętna ludzka ciekawość, pogrzeb w tle.
Jesteśmy gotowi. Jesteśmy tu. Niech się stanie.
Rachunek sumienia