Ile mam, ile dostałam, tak naprawdę? I czy po wielości, ważności posiadanych darów da się określić głębię wiary? A jeśli tak, to czy wszystkie otrzymane dary są na tyle widoczne, by je już tu, na ziemi, „wycenić”?
Mieć przystęp do Ojca dzięki wierze w Chrystusa – nie, nie da się tego oszacować matematycznie, jak bilans zysków i strat. Jest to coś niebywałego, skoro Bóg jest Bogiem, że my, właśnie my mamy do Niego dostęp. Nie wiem, co jest bardziej zaskakujące: to, że mogłoby tego nie być (co z nami wtedy?!), czy że to jest (jest!).
Być zaskoczonym Bogiem, Jego miłością. I tej miłości się spodziewać po Bogu. Przecież należymy do Chrystusa, więc trzeba sięgać jak po swoje: po miłosierdzie, po światło. Po łaskę.