Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »był podstawowym składnikiem posiłków
kultycznych w religiach Starożytnego Wschodu. Zmielenie ziarna,
sporządzenie ciasta z mąki oraz jego upieczenie to symbol przemiany
materii podtrzymującej życie. W najstarszych opowiadaniach biblijnych
chleb to coś więcej niż zwykły owoc, który po prostu zrywa się z
drzewa. Na konieczność zaangażowania człowieka w podtrzymanie swojego
życia wskazują słowa Boga skierowane do Adama po grzechu pierworodnym:
„W pocie oblicza twego będziesz musiał zdobywać chleb” (Rdz 3,19). W
tym miejscu jest mowa o chlebie po raz pierwszy w Biblii.
Jednak sama ciężka praca nie wystarczy, aby zdobyć to, co konieczne
do życia. Potrzeba pomocy Bożej oraz współpracy człowieka z Bogiem, a
nie tylko słońca, wody i dobrej gleby: „Błogosławiony jesteś, Panie,
Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, który
jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich” (z modlitwy przygotowania darów
eucharystycznych). W tym religijnym znaczeniu obfitość chleba jest
wyrazem błogosławieństwa Bożego, a jego niedostatek oznaką kary za
grzech.
Znakiem przymierza z Bogiem było dwanaście chlebów leżących w
sanktuarium na specjalnym stole i wymienianych w każdy szabat. Były one
nazywane „chlebem oblicza”, ponieważ zawsze leżały przed obliczem Pana.
Nie były one jednak pokarmem dla Boga. W religii Izraela było
zakorzenione mocne przekonanie, że prawdziwy Bóg nie potrzebuje żadnych
pokarmów. Chleb oblicza to symbol wspólnoty Boga z całym Izraelem, ze
wszystkimi dwunastoma pokoleniami. Treścią tej wspólnoty jest życie
pochodzące od Boga i udzielane narodowi wybranemu.
Do tej bogatej symboliki odwołują się liczne sceny biblijne: chleb
jest składany w ofierze Melchizedeka, wyzwoleni z Egiptu zabierają
niekwaszone chleby, a na pustyni karmią się pokarmem pochodzącym od
Boga, prześladowany Eliasz jest nakarmiony przez anioła cudownym
chlebem, Jezus rozmnaża kilka bochenków i dzieli je wśród tysięcy
słuchaczy, w Ostatniej Wieczerzy bierze chleb i daje go uczniom jako
swoje prawdziwe ciało.
(za: Gość Niedzielny Nr 32/2003)