Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »są przedstawiane ogólnie, dlatego
często trudno bliżej określić ich rodzaj. Chociaż jedna z najdłuższych
ksiąg Starego Testamentu jest całkowicie poświęcona historii
cierpiącego człowieka, nie można dokładnie stwierdzić, na co on
choruje. Szatan „uderza” Hioba „wrzodem złośliwym od stóp aż do
wierzchu głowy” (Hi 2,7). W wypowiedziach chorego występują liczne
aluzje do bolesnych objawów fizycznych i psychicznych ciężkiej choroby:
„Strzały Boga tkwią we mnie, moja dusza truciznę ich pije, strach przed
Bogiem na mnie naciera” (Hi 6,4). Na podstawie tego rodzaju opisów
trudno przyporządkować objawom współczesne nazwy.
Określając bliżej schorzenia, autorzy biblijni ograniczają się do
opisu tylko tego, co widoczne dla oczu. Często używane są pojęcia
nieostre: „choroba”, „plaga”, „zaraza”, „słabość”, „dolegliwość”. W
całym Piśmie Świętym najbardziej szczegółowy opis symptomów
jakiejkolwiek choroby dotyczy schorzeń skóry (Kpł 13-14). W opisie
chodzi o rozróżnienie między zwyczajnym wyrzutem skóry i grzybicą a
rzeczywistym trądem. Celem diagnozy nie jest jednak leczenie
trędowatego, lecz ogłoszenie go nieczystym i wyłączenie ze społeczności
zdrowych.
W Starym Testamencie stan fizycznej i psychicznej doskonałości
wiąże się z Bożym błogosławieństwem. W takim spojrzeniu brak wyjaśnień
naturalnych. Podobnie nie szuka się naturalnych przyczyn chorób i
urazów powodujących niepełnosprawności. Ten brak zainteresowania
wyjaśnia, dlaczego nie można mówić o jakiejś specyficznej medycynie
biblijnej. Metody lecznicze zależą od praktyk stosowanych na
starożytnym Wschodzie. W leczeniu urazów stosuje się zwyczajne środki:
złamane kończyny są unieruchamiane, stosowane są opatrunki i lekarstwa
(Ez 30,21). W bezpłodności środkiem leczniczym jest mandragora (Rdz
30,14). W leczeniu ślepoty i innych chronicznych chorób stosowane są
maści (Tb 2,10) lub wewnętrzne organy niektórych gatunków ryb (Tb 6,4).
(za: ks. Artur Malina, Gość Niedzielny Nr 41/2004)