„Tobiasz jednak, bardziej bojąc się Boga aniżeli króla, podnosił ciała tych, którzy byli zabici, ukrywał je w swoim domu i grzebał podczas nocy.” Tb 2,9 Wlg.
Jaki pożytek przynoszą dobre czyny, zwłaszcza wtedy, gdy nie widzimy ich owoców? Czy warto prowadzić święte życie, gdy doświadcza się szykan i odrzucenia, wyśmiania i nieakceptacji z tego powodu? Dlaczego tak często ludzie sprawiedliwi cierpią niesłusznie? Gdzie jest Bóg, czy tego nie dostrzega? Takie lub tym podobne pytania cisną się do głowy wówczas, gdy usiłując żyć i postępować uczciwie, napotykamy na niezrozumienie, doświadczamy bólu i zranienia. Dzisiejsza Liturgia Słowa pokazuje, że cierpienie nie omija tych, którzy żyją wolą Bożą. I choć w pierwszej chwili wydaje się to bezsensowne, to patrząc nieco dalej, z każdego bolesnego doświadczenia, Pan Bóg wyprowadza dobro, często znacznie większe.
Tobiasz nie zmienia swojego postępowania nawet wówczas, gdy inni drwią z niego i wygrażają mu. Ta wierność i dobroczynność nie przyniosły Tobiaszowi szczęścia, a raczej naraziły go na cierpienie, lekceważenie. Jednak pozostał wierny Bogu. Także w przypowieści o niegodziwych dzierżawcach Jezus wskazuje, że mimo ogromu miłości wobec ludzi, zostanie potraktowany tak samo, jak syn właściciela winnicy. Spotka go odrzucenie i śmierć. Tym bardziej bolesne, że doświadczone od tych, którzy wyczekiwali na Niego wiele lat. Wiemy, jakie dobro wynikło z tej śmierci. Jak bardzo z jej owoców wszyscy możemy dziś czerpać. A również uczyć się ufności, że jeśli będę żyć zgodnie z Jego wolą, to mimo odrzucenia, niezrozumienia, czy nawet śmierci, On wyprowadzi dla mnie jedynie większe dobro.
Czytania mszalne rozważa Aleksandra Kozak
felixandreas100
Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej - Krzyż
Przeczytaj komentarze | 1 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.