Zupełnie tego nie rozumiem. To znaczy tej sceny walki Jakuba z Bogiem czy Aniołem... Jakub opuścił Labana, wraca na ziemie swego brata, Ezawa. Bojąc się jego zemsty za dawne wyłudzenie błogosławieństwa ojca, śle mu podarki. I gdy wydaje się, że jeszcze będzie zwlekał nagle, w nocy, całą swoja rodzinę i cały dobytek przenosi za potok Jabbok, po czym wraca tam gdzie był wcześniej. I tu zmaga się z jakąś tajemniczą postacią aż do świtu...
Jaki sens miała ta walka? Dlaczego ten ktoś w ogóle ją podjął? Jak Jakub mógł zwyciężyć? Jedyne co przychodzi mi do głowy, to powiązanie tej sceny z tą, czytaną poprzedniego dnia, o drabinie śniącej się Jakubowi... Wtedy, wiele lat wcześniej, Jakub obiecał, że jeśli Bóg mu pobłogosławi czasie jego pobytu na obczyźnie, to uzna Go za swojego Boga. Czy owo zmaganie nie było jakimś zmaganiem duchowym, po którym Jakub zdecydował się zrealizować swoją obietnicę? Nie wiem...
Ale jeśli tak jest, to chyba rozumiem. Bóg nie gniewa się na tych, którzy się z Nim siłują; którzy poddają w wątpliwość, pytają, dyskutują i upierają się przy swoim. Wie, że tacy wcześniej czy później padną przed Nim na kolana. Znacznie gorzej, gdy Bóg jest człowiekowi obojętny....
Modlitwa
Wiem, Panie Boże, że zawsze masz rację. Dlatego rzadko próbuję Cię przekonać do swoich. Ale jeśli jest w tym niewiara, że wszystko możesz, albo obojętność wobec Ciebie, to otwórz mi oczy. Wiem, że zasługujesz na to, żebym zawsze w pokorze Cię czcił.....
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.