Mieć wokół siebie dobrych ludzi – dobrze by było. Nie jakiś tych udziwnionych, przekonanych o własnej wyższości – ale takich w zwyczajny sposób nam życzliwych, prawych, odrzucających przekręty czy chciwość. Pomocnych, nienachalnych, uczciwych. Jezus, uzdrawiając w szabat pochyloną kobietę, zdaje się tego od nas oczekiwać: postawy życzliwości wtedy, kiedy bliźnim dobrze się dzieje, gdy Bóg działa w ich życiu.
Czy świat wokół nie byłby lepszy, gdyby można było liczyć na ludzi właśnie takich, gdybyśmy to „coś” mieli w sobie samych? Pytanie retoryczne… Problem chyba w tym, że czasem trudno to na samym sobie wymóc: wytrwania w światłości, porzucenia drogi grzeszników.
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Przeczytaj komentarze | 1 | Dodaj swój komentarz »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >