Czasem o tym, co to znaczy trwać, przekonujemy się bardzo boleśnie – kiedy nas ktoś opuszcza; kiedy to, co mieliśmy za fundament, kruszy się; kiedy okoliczności uznawane przez nas za oczywiste, znikają bez śladu. Wtedy to, co trwałe, mocne, bezpieczne – staje się pożądane.
Jednocześnie Bóg – który jest przecież naszą ostoją, naszym fundamentem, którego miłości możemy być pewni – wzywa do czegoś paradoksalnego. Każe przestać zabiegać o swoje – po to, byśmy to, co nasze, otrzymali na własność. Każe porzucić to, co bezpieczne, by otrzymać wieczną bezpieczeństwa gwarancję. Każe nam umrzeć, aby żyć.
Bezsensowne? Niemożliwe? Naiwne? A jednak ci, którzy wierzą – tak właśnie żyją. Niepewność jutra zamieniają w zaufanie Opatrzności. Sieją we łzach, by cieszyć się z plonów. Noc ciemną uznają za łaskę.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
"Nie chcę już zarabiać na życie w sobotę, bo to biblijny dzień odpoczynku".
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.