Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życia świata – mówi Jezus. Jan rejestruje reakcję ludzi: Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: „Jak On może nam dać swoje ciało na pożywienie?”
Czytam słowa Jezusa i… kompletnie nie dziwię się zaskoczeniu i oburzeniu słuchaczy. Nie da się spożywać ciała żywego człowieka, to niemożliwe. A nawet gdyby było możliwe, lub gdyby chodziło o martwe ciało, to przecież niemoralne! I jeszcze picie krwi! Krew jest znakiem życia. Nawet krwi zwierzęcej nie pijemy, na znak że życie zwierząt nie jest naszą własnością, cóż mówić o ludzkiej?
Cóż się dziwić, że i uczniowie wątpili? Że wielu „już z nim nie chodziło”?
W wierze trafiam czasem na to, co niezrozumiałe. To, co niepojęte. To, co może – oburzające. Mogę sprzeczać się z innymi, co właściwie Bóg miał na myśli. Mogę zwątpić. Mogę odejść. Ale mogę też Mu zaufać. Zostać. Patrzeć i słuchać.
Apostołowie też pewnie nie rozumieli. A jednak zaufali Mu i zostali. Zrozumienie przyszło z czasem. Przyniosły je kolejne wydarzenia, ale i (a właściwie: przede wszystkim) dar Ducha Świętego.
Mądrość woła także dzisiaj: przyjdźcie, zaczerpnijcie. Zrozumiecie też to, co po ludzku niepojęte.
Ale by przyjść, trzeba zaufać. Bogu, nie własnej wiedzy.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.