Ustanów nad nami króla – zażądał lud od Samuela. Tak jak to jest u innych narodów.
Na oko nie widać w tym żądaniu nic złego. Kwestia – można powiedzieć – organizacyjna. A jednak nie do końca. Izrael miał przecież Króla. Chciał jednak czegoś innego. Widzialnego władcę. Człowieka. Mnie nie chcą mieć za króla, który by nad nimi panował – mówi Bóg Samuelowi.
Wysłuchaj ich – słyszy Samuel. Ale najpierw uprzedź, że staną się jego sługami, oni sami i ich dzieci. Stracą swoją wolność. Stracą majętności. Będą narzekać, ale decyzja będzie nie do cofnięcia. Wybór mają teraz.
Nie, lecz król będzie nad nami, abyśmy byli jak inne narody, aby nas sądził nasz król, aby nam przewodził i prowadził nasze wojny! - odpowiedzieli. By po ludzku, nie po Bożemu wymierzał sprawiedliwość, i by po ludzku, nie po Bożemu, dbał o nasze interesy.
Boża sprawiedliwość i Boża troska o nas nam nie wystarcza.
Chcę króla! - woła dziś wielu ludzi. Chcę, by ktoś za mnie zdecydował. Nie chcę ponosić odpowiedzialności za swoje decyzje. Chcę, by mi wyznaczono ludzkie standardy dobra i zła, żebym nie musiał wzrastać. Chcę, żeby ktoś rozwiązał moje problemy. Będę od niego tego żądać. Bóg jako król to zbyt wielkie wyzwanie. Za duży wiatr na moją wełnę. Wolę swoją niewolę.
Może będzie bolało, ale tak łatwiej.
… lecz współweseli się z prawdą. W dobie mieszania pojęć warto powiedzieć: sprawdzam.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.