Nie ma co liczyć na odcinanie kuponów od dawnej świetności. Trzeba być świętym tu i teraz.
Ale mam przeciwko tobie
„Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości” – mówi do Kościoła w Efezie Chrystus. Znów nie wiemy o co konkretnie chodzi. Zapewne nie o jakąś jedną sprawę: zapewne w wielu wymiarach ich miłość i gotowość do poświęceń dla Chrystusa osłabła. Byli kiedyś gorliwymi chrześcijanami, stali się z czasem takimi sobie. Może idąc w wielu sprawach na kompromisy, bo przecież jakoś żyć trzeba? Nie wiemy. Ale poziom ich gorliwości musiał się sporo obniżyć, bo słyszą: „Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij!”. „Spaść” znaczy dość znacznie obniżyć poziom. Mają więc się nie tylko podnieść: mają się wspiąć, znowu wejść na górę. Mają wrócić do pierwotnej gorliwości...
Mają się nawrócić – woła Chrystus. Nawrócić, co w grece znaczy zmienić sposób myślenia. Tak, bo od sposobu myślenia wszystko się zaczyna. I świętość i pobłażanie grzechowi.
Kościół w Efezie? To trochę i my
„Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość (...) Ty masz wytrwałość: i zniosłeś cierpienie dla imienia mego - niezmordowany”. Czy o Kościele w Polsce Chrystus mógłby tak powiedzieć? Subiektywnie, siła rzeczy generalizując i upraszając... To gdy wspomnieć czasy komunizmu można powiedzieć, że może nie we wszystkim, ale trochę chyba jednak tak. Wielu musiało za swoje przywiązanie do Chrystusa mniej czy więcej zapłacić. Ale od tego czasu gorliwość spadła, szczere przywiązanie do Boga osłabły. Nasza miłość nie jest już taka jak dawniej. Na pewno mniej skłonna do ponoszenia dla wiary poświęceń. Co widać w sprawie tak prozaicznej, jak choćby regularny udział w niedzielnej Mszy...
Subiektywnie, upraszczająco generalizując, może nie do końca sprawiedliwie... Chyba jednak poszliśmy – podobnie jak inne Kościoły – dość daleko na różne układy z tym światem. Co przejawia się już nie tylko w życiu, ale i tym, co uważamy za Ewangelię. Ma być słodko, wygodnie, niewykluczająco.... Wielu już nie widzi, że być chrześcijaninem nie znaczy być przyjacielem tego świata. Znaczy raczej, że nie przestając z miłości i z miłością głosić Chrystusa, trzeba być też nieraz w kontrze wobec niego. Bo chrześcijanin nie na wszystko, co kocha dzisiejszy świat, może się zgodzić. Nie może nie widzieć, że ten dzisiejszy świat hołduje wielu różnym bożkom. Na przykład na wschód od nas, idei „russkiego mira”. A na zachód od nas, ale przecież także i także u nas, bożkowi niczym nieograniczonej swobody, z pomniejszymi bożkami tego panteonu: hedonizmem, konsumpcjonizmem, genderyzmem czy ekologizmem. Chrześcijanin nie może w kulcie tych bożków uczestniczyć! Nie może nawet tego oddawania im czci udawać! Zresztą, jak w przypadku Efezjan, może nie chodzi o te właśnie bożki, ale, przyziemnie, o czyjeś finansowe interesy....
Tak, coraz trudniej być radykalnym chrześcijaninem, nie idącym w swoim życiu na kompromisy. Być ginekologiem, który nie zgodzi się przeprowadzić aborcji, być farmaceutą, który nie będzie miał w swojej aptece pigułki „dzień po”, być drukarzem, cukiernikiem czy wodzirejem, który nie chce przyjmować zamówień polegających na pomaganiu w czymś, co będzie obrazą Boga. Trudniej też być prawnikiem czy dziennikarzem, który straszony wykluczeniem z zawodu nie weźmie jednak udziału w przemyśle kłamstwa czy innych działaniach niesprawiedliwych...
Chrześcijanin musi swoją wiarę traktować na serio. Odcinanie kuponów od dawnej (często rzekomej) świetności nie wystarczy. Trzeba być gorliwym w wierności Bogu i naprawdę świętym tu i teraz. Na serio, a nie łudząc się, że wierność zastąpią religijne uniesienia na modlitwie czy regularny udział w rekolekcjach.... Nasza wiara musi być konsekwentna; dotyczyć wszystkich dziedzin naszego życia. Bo nie jest płaszczem który zakłada się na czas pobożnych praktyki, a zdejmuje w codziennym życiu...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |