Widziałam ludzi na cmentarzu we Wszystkich Świętych: elegancko ubrani, wymieniający ze sobą uściski i uśmiechy, beztroscy. Tak jakby śmierć ich nie dotyczyła, tak jakby nie do nich skierowano pytanie, czy znajdą się w gronie wybawionych, świętych.
To nie jest smutne święto, wiem. I być może zmyliły mnie modne ubrania, atmosfera rodzinnego pikniku. A jednak nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy jak tamci za czasów Lota – „jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali” aż przyszła zagłada. A przecież powinniśmy być jak ci, których upomina Jan: „Uważajcie na siebie, abyście nie utracili tego, coście zdobyli pracą, lecz żebyście otrzymali pełną zapłatę”.
Bo koniec świata nastąpi, Królestwo Boże nastanie, Pan domu wróci po nas.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Przeczytaj komentarze | 2 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Pierwsi chrześcijanie byli radośni, także w obliczu śmierci.
Ja wiem, że dzisiejsza beztroska to efekt ucieczki od tematu.
Niestety, generalnie mamy bardzo naiwne wyobrażenie Bożego Miłosierdzia i równie naiwnie pojmujemy chrześcijańską dojrzałość.
Mój koniec świata. Czy przyjdzie u kresu ludzkich dziejów? Nie, najprawdopodobniej dla mnie końcem świata będzie będzie mój ostatni oddech. Co teraz robię, aby sie do niego przygotować? Czy moja codzienność pełna upadków i podnoszenia się z nich wystarczy, aby mnie usprawiedliwić? Czy czeka mnie jakieś jutro, na które odkładam zrobienie czegoś dobrego? Czy zdążę czynem pokazć komuś, że go kocham? Czy zdążę powiedzieć to Bogu?
I nie pytania są treścią życia, lecz odpowiedzi.
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.