Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Albo spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię, lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?
Poruszające pytania. Zwłaszcza w ustach błogosławionych. Bo oto stanęli przed Panem z pustymi rękami, a On widzi w ich życiu wiele dobra. Dobra, które może było zbyt oczywiste, by nazywać je dobrem. Dobra, które było tak naturalne, że w ogóle nie zauważali, że je czynią. Ot, stanął przed nimi człowiek potrzebujący pomocy... Nie, nie widzieli w nim twarzy swojego Pana. Nie postrzegali swojego gestu w kategorii dobrych uczynków. Widzieli po prostu człowieka. Tylko i aż...
Ale Król widzi.
Być może ci, którzy zasłużyli na słowo „przeklęci” tak szukali Pana, że wobec Jego wielkości nikt nie wydawał im się godny zauważenia. Nie mógł przecież – poraniony, brudny, nagi – nosić na sobie Jego Świętej Twarzy, Jego Królewskiej Korony, diademu z najprzeczystszego złota i drogich kamieni. Nie mógł przecież być w tym człowieku, pełnym grzechu. Nie mógł być w obcym...
Zapomnieli, że On sam powiedział: Oto ja sam będę szukał moich owiec i będę sprawował nad nimi pieczę. [...] Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisku. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał.
Nie ma człowieka, którego Bóg straciłby z oczu. Nie ma takiego, którego by nie szukał. My możemy zapomnieć, skazać na straty, uznać za chłostanego przez Boga i zdeptanego, wzgardzić nim i mieć za nic. I nawet obraz przywołany przez Izajasza nie wywoła żadnych skojarzeń...
Ale On nikim nie wzgardził, nikogo nie ma za nic. On stał się jednym z tych wzgardzonych.
I gdy przyjdzie w chwale, o nich wspomni.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.