„Panie, nie poczytaj im tego grzechu”.
Jezus zapowiada nam dziś, że będziemy prześladowani. Że z powodu Niego będziemy przez wielu znienawidzeni. Nieraz nawet przez najbliższych. I obiecuje, że kto wytrwa do końca, będzie zbawiony. Wytrwa. Zaraz, ale w czym? W przyznawaniu się do Niego?
Pewnie tak. Zastanawiam się jednak, czy to przyznanie się do Jezusa nie kryje w sobie czegoś więcej, niż tylko słownych deklaracji. Szczepan, okrutnie kamieniowany, modlił się za swoich prześladowców. W ostatniej chwili swojego życia zrobił to samo, co umierający Jezus. A my? Jak patrzymy na naszych dzisiejszych prześladowców?
Dobrze, jeśli na nienawiść odpowiadamy autentyczną miłością, wyrażającą się także w modlitwie za prześladowców. Jeśli naszą odpowiedzią jest złość, gniew, wyzwiska, drwina i obraźliwe słowa, to czy można powiedzieć, że trwamy w wierze?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.