To przecież nie jest nic nadzwyczajnego: trud, który ludzie podejmują, by postąpić jak trzeba. Jakieś cierpienie, ucisk. Wdowa zbierająca drwa przed przygotowaniem ostatniego posiłku, uboga kobieta stojąca przy świątynnej skarbonie – te obrazy można uznać za symbole naszej zwykłej ludzkiej kondycji. Niewystarczalności, bezsilności, różnorakiej ludzkiej biedy.
Czy jednak umiemy jak te kobiety pokusić się o działanie, które pozornie nic nie zmienia, nie rozwiązuje sytuacji? Czy umiemy dać drugiemu, zamiast zatroszczyć się o siebie, czy umiemy dać w pierwszej kolejności Bogu?
Tu już punkt ciężkości jakby się przesuwał: to Bóg staje się odpowiedzialny za to, co stworzył. Tylko czy my jesteśmy gotowi na takie ryzyko?a
Dodaj swój komentarz »