Bezczelność... „Jaki będzie znak tego, że wejdę do domu Pańskiego?” Jakby sama obietnica uzdrowienia i dodania Ezechiaszowi piętnastu lat życia nie wystarczyła. Ale Bóg, wbrew moim oczekiwaniom, daje znak. Wielki i cudowny. Cień cofa się na słonecznym zegarze, jakby czas zaczął płynąć druga stronę....
Wydawało mi się zawsze, że tak nie powinienem; nie powinienem prosić Boga o znaki, które by miały coś niby udowodnić. A tu proszę: Bóg daje Ezechiaszowi taki niesłychany znak. Choć przecież za parę dni by się przekonał, że Bóg przez proroka powiedział prawdę....
Nie, nie zamierzam o znaki prosić. Nie chcę, by zamieniło się to w wystawianie Boga na próbę. Ale wiem, że mógłbym prosić. On by się nie pogniewał. Dobrze, że rozumie moje lęki...
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Dodaj swój komentarz »