Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Wielka ta obietnica dana przez Jezusa uczniom, że idzie do nieba przygotować im miejsce, a potem wróci, by ich tam zabrać. Ta ich zadzierzgnięta na ziemi przyjaźń ma nie skończyć się nigdy. Podwójna nadzieja dla mnie, który też czuję się uczniem Jezusa. Że i mnie mój Mistrz chce w niebie – to raz. Dwa – że spotkam tam też moich bliskich, którzy podobnie jak ja, w Chrystusie pokładali nadzieję. Gdy do śmierci bliżej już niż dalej, taka obietnica to coś, wobec czego nie może przejść obojętnie.
Myślę też jednak o tym pięknym, a trochę już przeze mnie zapomnianym przedstawieniu się Jezusa, że jest drogą, prawdą i życiem. Zapomnianym, bo czytanym najczęściej razem z tą tak wspaniała obietnicą...
I myślę o drodze, którą starałem się iść przez życie. Gdzie mnie zaprowadziła? Po ludzku mnóstwo straciłem. Zdaję sobie jednak sprawę, że zyskałem znacznie więcej. Poznałem – lepiej czy gorzej – prawdę. W jej świetle wszystkie sprawy tego świata wyglądają inaczej. I zyskałem życie. Życie, które już tu na ziemi pozwala żyć jakby wiecznie trwała wiosna, a które zamieni się kiedyś na życie wieczne.
Cóż znaczy to wszystko, co nie jest miłością? Nic, bo nie będzie miało kontynuacji w wieczności. A miłość tam rozkwitnie. I będzie trwała wiecznie.
Dodaj swój komentarz »