Pewne rzeczy przywykliśmy uznawać za własne. Pewne relacje – za tak istotne, jakbyśmy nie istnieli poza nimi. Przedstawiamy się: „jestem żoną X”, „matką Y i Z”... W konkretnym miejscu mieszkam, pracuję, mam tyle i tyle sił. Choć tak wielu z nas już się przekonało, co to znaczy stracić. Umiera mąż, wyjeżdża dziecko, tracimy pracę, powódź niszczy nam dom, choroba odbiera siły... I nagle po stronie „mam” nic nie jest już pewne ani oczywiste.
Zamykam oczy – wymieniam w pamięci wszystkie ważne rzeczy i patrzę, jak tracę je po kolei. Przywołuję te najważniejsze twarze i widzę, jak odchodzą, rozpływają się... Nie jest to tylko jakieś ćwiczenie wyobraźni. To prawda. To przydarzy się i mnie. Bo każdy człowiek ma na imię Hiob. Nagi się urodził i umrze, nie posiadając nic.
Czytania mszalne rozważa Katarzyna Solecka
Przeczytaj komentarze | 9 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Jeżeli wszystko co mamy, mamy z Bożej Łaski, a mamy, jeżeli WIERZYMY, że to prawda, to WSZYSTKO jest Boga i nie mamy nic. I jednocześnie mamy wszystko, bo mamy Boga.
W moim odczuciu w tym cały sens. Cierpliwie musimy oczekiwać, aż wszystko będzie jasne. Hiob miał szczęście, że stało się to jeszcze tutaj. Odzyskał majątek, wielkie zadowolenie i spokój. Ujawniono mu co jest najważniejsze zanim przeszedł na tę lepsza stronę.
Wielu z nas , o ile starczy nam cierpliwości, pozna prawdę dopiero POTEM. Tak sądzę i tak interpretuję Hiobowy los.
Przy okazji trochę mu zazdroszczę. Miał charakter :-)
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.