Śmierć cielesna to doświadczenie graniczne. Kto tego doświadczył w postaci śmierci ukochanych osób, zupełnie inaczej patrzy na świat, na swoje życie. Ma głębszą świadomość znikomości wszystkiego tu, na ziemi.
Ale jest też inny rodzaj śmierci – śmierć duchowa, która jest wtedy, gdy człowiek żyje w grzechu, w oddaleniu od Boga i Jego ożywiającej łaski. I łatwo można poznać, że dusza obumiera. Pokazują to słowa i uczynki człowieka.
Bóg chce mnie nieustannie wyrywać z rąk każdej śmierci, zwłaszcza jednak tej duchowej. Chce uleczyć moją chorą duszę, uzdrowić w niej to, co gnijące lub martwe. Bóg nie chce, bym pozostawała w krainie umarłych. Jednak mogę odrzucić Jego pomoc – wystarczy, że się nie zatrzymam przy Nim, że nie będę szukała Bożych ludzi, by wstawiali się za mną do Boga.
Nie pozwalam sobie pomóc wtedy, gdy nie ma we mnie wiary i ufności w Jego miłość do mnie. A przecież wystarczy tak niewiele. Wystarczy nieustanne wołanie: „Wysłuchaj mnie, Panie, zmiłuj się nade mną, Panie, bądź moją pomocą!”
I naprawdę w moim życiu zaczną dziać się cuda: Pan zamieni w taniec mój żałobny lament. Bo Pan przyrzekł!
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.