Wszystko, cokolwiek dobrego, pięknego i cennego potrafię uczynić, dokonuje się dzięki Bogu. Stwarzając mnie, od początku obdarował rozmaitymi zaletami i predyspozycjami.
Uczciwość wymaga, by za dar podziękować. Im więcej człowiek dziękuje, tym więcej znajduje powodów, by dziękować. Tym lepiej widzi prawdę o nędzy własnego istnienia.
W końcu dochodzi do momentu, gdy ogromnie wyraziście dostrzega własną nieumiejętność, słabość, grzeszność – i widzi, że Bóg nadal nieustannie zsyła rozmaite dary i łaski. Człowiek staje się wdzięczny za wszystko, nawet za trud i cierpienie, bo widzi ich zbawcze działanie w swoim życiu.
Czasem jednak to poczucie własnej niemocy i brzydoty sprawia, że człowiek mówi Bogu: „Odejdź ode mnie, Panie!” Trudno uwierzyć, że Bogu to morze plugastwa we mnie nie przeszkadza. On nadal patrzy na mnie z miłością, bo jedynie On widzi we mnie to piękno i doskonałość, jakie stworzył. Tego piękna we mnie nie może zniszczyć nawet największy, najbardziej obrzydliwy mój grzech. Diament, nawet unurzany w gnoju, pozostaje diamentem.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.