Nie jest łatwo pozbyć się idola bezinteresowności. Tacy chcielibyśmy być: nieskazitelni, uznani za dobrych, ze słusznością po swojej stronie. Słabość, która może być pokonana tylko w Jezusie, przybity do krzyża grzech, zbliżenie do Boga, by otrzymać błogosławieństwo – nie do końca odpowiadają naszym wysokim standardom. Nawet nawrócić się wolelibyśmy raz a dobrze – a tu modlitwa podszyta egoizmem, nie do końca czyste intencje, cicha satysfakcja z upadku bliźniego…
Zostaliśmy wybrani przez Boga nie dla naszych zasług, nawet tych przyszłych. Zbliżył się do nas, bo chciał. A my? Czy postaramy się Go dotknąć, by znaleźć uzdrowienie? Nawet z tych chorób, o których wolelibyśmy nie widzieć…. O których wolimy nie pamiętać.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.