[Syn Człowieczy] nie przyszedł, aby Mu służono,
lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu
(Mt 20,28).
Często słyszymy, że ktoś życzy komuś sukcesu, awansu, docenienia. Z pewnością jednak inaczej rozumiemy odnoszenie spektakularnych zwycięstw niż postrzega to Jezus. Dla nas sukces wyznaczają kategorie: pierwszy, lepszy, mądrzejszy, ładniejszy czy zauważony – czyli „ja” w centrum. Bóg natomiast stawia w centrum „bycie dla” innych przez miłość i służbę.
Do takiego rozumienia prowadzi nieraz długa droga, wymagająca ciągłej pracy nad sobą, duchowego dojrzewania. Przykładem może być św. Jakub Apostoł, syn gromu – chociaż stał się człowiekiem gorliwym i pierwszy oddał życie za Chrystusa, snuł wcześniej marzenia o urzędach, pierwszeństwie, byciu w centrum zainteresowania. Chciał raczej być obsługiwanym niż usługiwać.
Każdego dnia musimy zmagać się o kształt naszej świętości, która jest dostępna dla nas od chrztu. Ewangelia pokazuje nam najpierw ludzkie, niedoskonałe oblicza ludzi, by następnie przedstawić, jacy stali się dzięki współpracy z łaską. Albowiem dzięki pomocy Ducha Świętego nawet największy grzesznik może zostać świętym. A więc czemu nie ja?
Myśl św. Jana Pawła II
Człowiek bowiem z natury jest sługą, gdyż nie jest on panem swego życia, a zarazem potrzebuje wielorakiej posługi ze strony innych. Służąc ukazuje, że potrafi nie myśleć tylko o sobie i czuje się odpowiedzialny za drugiego; a służyć mogą wszyscy – poprzez czyny na pozór małe, jednak w rzeczywistości wielkie, jeżeli ich pobudką jest szczera miłość. Prawdziwy sługa jest pokorny; wie, że jest «nieużyteczny» (por. Łk 17, 10), nie zabiega o egoistyczne korzyści, lecz poświęca się dla drugich, w darze z siebie znajdując radość płynącą z bezinteresowności (Orędzie na XL Światowy Dzień Modlitw o Powołania).
WhoeverHasEarsLetThemHear JEZUS CHRYSTUS MOIM PANEM JEST - DEUS MEUS… lecz współweseli się z prawdą. W dobie mieszania pojęć warto powiedzieć: sprawdzam.
Dodaj swój komentarz »